
Wraz z Nowym Rokiem doszło do zmiany na stanowisku dyrektora Żydowskiego Instytutu Historycznego. Minister Piotr Gliński wrzucił na stołek swoją kandydatkę, co z kolei nie podoba się Żydom. Konflikt wisi w powietrzu.
Istniejący od 1947 roku instytut ma upowszechniać wiedzę nt. obecności Żydów na ziemiach polskich. Wraz z końcem roku na emeryturę przeszedł dotychczasowy dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego, prof. Paweł Śpiewak.
Resort Glińskiego wskazał, by schedę po Śpiewaku przejęła Monika Krawczyk. Ostatnio bezskutecznie ubiegała się o stanowisko dyrektora POLIN (Muzeum Historii Żydów Polskich), a wcześniej była przewodniczącą Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich.
O możliwej nowej pani dyrektor ŻiH napisała „Gazeta Wyborcza”. Krótko potem Stowarzyszenie „Żydowski Instytut Historyczny” wydało oświadczenie, w którym informuje, że nie zgadza się z wysnutą kandydaturą.
– Od czasu, kiedy Instytut został wyodrębniony ze Stowarzyszenia, każdy kolejny dyrektor wybierany był w porozumieniu z nami. Jesteśmy zaskoczeni, że w tym roku nie zostaliśmy zaproszeni do rozmów na ten temat. Nasze Stowarzyszenie jest żywo zainteresowane powierzeniem sterów Instytutu osobie, która spełnia wymagania merytoryczne i formalne stawiane jej zarówno przez Ministerstwo jak i przez właściciela znacznej większości zbiorów, na których pracuje Instytut – czytamy w oświadczeniu.
W dalszej części wymieniono, jakie warunki powinien spełniać nowy dyrektor. To m.in. „uznany dorobek naukowy w dziedzinie historii Żydów polskich”, „rozległe kontakty naukowe na świecie” czy „nieposzlakowana opinia oraz poparcie szeroko rozumianego środowiska żydowskiego w Polsce”.
Według stowarzyszenia, pani Krawczyk takich warunków nie spełnia. ŻiH wysnuł swoją kandydaturę na stanowisko – to prof. Anna Landau-Czajka.
Gliński miał nie lada zagwozdkę. Na apel Stowarzyszenia ŻiH ostatecznie nie odpowiedział, a Krawczyk powołał. Liczy, że wszystko rozejdzie się po kościach, ale niekoniecznie musi tak być.