Rządowy lockdown trawi polskich przedsiębiorców. „Branża turystyczna idzie na dno”

Grozi nam gospodarcza katastrofa. Foto: PAP
Grozi nam gospodarcza katastrofa. Foto: PAP
REKLAMA

Lockdownowa pętla zaciska się na szyi branży turystycznej. Czynsze, kredyty i koszty pracownicze są nie do pokrycia przy braku dochodów.

– Okres świąteczno-noworoczny jest dla branży turystycznej w górach najgorętszym w roku. W tym roku będzie to jednak zasadzie stan ekonomicznej klęski – mówił burmistrz Szklarskiej Poręby Mirosław Graf.

Zdaniem Grafa, w wielu – a może nawet w większości przypadków – straty te będą nie do nadrobienia. – Okres świąteczno-noworoczny jest dla branży turystycznej w górach najgorętszym w roku. W tym roku będzie to jednak zasadzie stan ekonomicznej klęski – dodał.

REKLAMA

Jak podkreślał włodarz Szklarskiej Poręby, miasto odczuło spadek dochodów w całym 2020 roku. – Cała skala strat, jakie przyniosła i wciąż niesie pandemia koronawirusa, jest trudna do oszacowania. Trzeba pamiętać, że na wpływach z turystów korzystała nie tylko branża turystyczna, ale też inne, np. gastronomiczna – zaznaczył.

– Wielu przedsiębiorców takiego sezonu zimowego, jaki jest przed nami, a więc w zasadzie bez ferii skróconych, braku sylwestra czy wyjazdów świątecznych, zwyczajnie nie przetrwa. Branża turystyczna idzie na dno. A za nią pójdzie rzesza firm około turystycznych, transportowych, pamiątkowych, wypożyczalni, instruktorów, itd. Nastroje są fatalne. Część przedsiębiorców deklaruje spadek obrotów swoich działalności w wysokości nawet 90 procent. Lockdown w tym czasie to fatalna wiadomość dla przedsiębiorców, którzy po tak trudnym, jak dotychczas, czasie z nadzieją na przetrwanie wyczekiwali momentu oddechu – mówił.

Rząd głuchy na protesty

Jak zaznaczył burmistrz, już od dłuższego czasu regiony turystyczne protestują przeciwko wprowadzonemu przez rząd lockdownowi.

– Przeciwko ograniczeniom w możliwościach funkcjonowania turystyki protestujemy już od dłuższego czasu wspólnie z innymi miastami z naszego regionu, m.in. Karpaczem, Świeradowem, Kowarami, Polanicą, Szczytną czy Stroniem Śląskim. Apelowaliśmy do rządu premiera Morawieckiego o uwzględnienie stanowiska naszych samorządów i przeanalizowanie negatywnych skutków decyzji dotyczącej eliminacji ferii zimowych w jednym terminie czy zamknięcia stoków narciarskich. Mieliśmy gotowe rozwiązania, odpowiednie protokoły reżimowe dla branży hotelarskiej, gastronomicznej i narciarskiej. Światełkiem w tunelu wydawała się jeszcze kilkanaście dni temu decyzja o otwarciu stoków narciarskich. Teraz ponownie pozbawiono nas złudzeń. Oczywiście będziemy protestować, ale doświadczenia ostatnich dni wskazują, że rząd z raz obranej drogi schodzić nie zamierza – podkreślił.

– Tej sytuacji nie uzdrowią tylko zapowiedzi wciąż nieuruchomionej tarczy 6.0. Tu potrzebna jest realna i natychmiastowa pomoc. Tymczasem zamiast niej dostajemy trzytygodniowy lockdown w najlepszym dla branży okresie – skwitował.

Sytuację polskiej branży turystycznej skomentował także publicysta Łukasz Warzecha. „Wobec zabetonowania rządu jedynym rozwiązaniem wydaje się masowe wymówienie posłuszeństwa. Wszyscy powinni otworzyć lokale i patrzeć, co się stanie” – stwierdził na Twitterze.

Źródła: rp.pl/Twitter

REKLAMA