Przyszła baba do lekarza. Demokracja i medycyna

Lekarz w ubraniu covidowym.
Lekarz w ubraniu covidowym - zdj. ilustracyjne. (Fot. Pixabay)
REKLAMA

Osoby: Lekarz, Demokracja – kobieta 30-letnia po przejściach, Pielęgniarka Maria, Szef Tajnych Służb – generał Durdziel, dwaj ochroniarze generała (rzecz dzieje się w gabinecie lekarskim).

Lekarz: Może się pani już ubrać…

Demokracja (ubierając się w wiele rozmaitych, tęczowych dessous i inne pstrokate ciuchy): I cóż mi dolega, panie doktorze? Czy to coś poważnego?

REKLAMA

Lekarz: Muszę panią zmartwić. Ma pani kilka nieprzyjemnych schorzeń.

Demokracja: Ale ja czuję się świetnie! Gdyby nie te gęste wysypki, których doznaję ostatnio na ulicy, w ogóle nie myślałabym o wizycie u pana.

Lekarz: Ach, wysypki uliczne to tylko jeden z objawów. Pani ma niewydolny system nerwowy, filar ustroju! Finansowanie partii z budżetu, z pieniędzy podatnika, który często nie należy do żadnej partii… Na listy wyborcze wchodzą różne podejrzane typy, wyznaczone przez nader wąskie, partyjne sztaby. O tym, kto w ogóle znajdzie się na listach wyborczych, decyduje zaledwie kilkadziesiąt osób w tym prawie 40-milionowym kraju! Pani ma zatem mocno osłabiony centralny system nerwowy! Dlaczego pani tak się zaniedbała?! Pani organizm wytworzył ponadto niebezpieczne obce ciało – jeszcze nie tkankę rakową, ale może ono przybrać i taką postać…

Demokracja: To jakiś guz?

Lekarz: Można tak powiedzieć. Obywatelskie komitety wyborcze, już po zarejestrowaniu się, mogą uczestniczyć w podziale mandatów tylko pod warunkiem, że zbiorą 5 procent głosów w skali całego kraju! Ten guz hamuje prawidłowe funkcjonowanie pani systemu nerwowego, tworzy istotny zator blokujący. To może prowadzić do zawału… Ale to dopiero początek schorzeń, jakie u pani stwierdziłem.

Demokracja: Więc mam jeszcze jakieś inne?

Lekarz: O, tak – i to dosyć poważne. Kiedy ostatnio robiła pani jakieś badania?

Demokracja: Kiedy? No… Cztery lata temu. Podczas wyborów. Miałam pozytywny wynik ogólny.

Lekarz: I od tego czasu nie badała się pani?

Demokracja: Nie. Zdrowie mi służyło. Stąd moje zaskoczenie tym, co pan doktor mi teraz mówi.

Lekarz: A widzi pani… I przez cztery lata unikała pani lekarza!… Proszę więc przyjąć do wiadomości, że ma pani jeszcze dość zaawansowane dwie inne choroby.

Demokracja: Ale co też pan mówi! Nie widzę u siebie żadnych objawów słabości, niedowładu… Tylko te częste wysypki uliczne mnie niepokoją…

Lekarz: Rozpoznałem u pani poważny, groźny syndrom chorobowy. W medycynie nazywamy go syndromem „Iustitia Corrumpa”. To groźna niewydolność ustrojowa, organiczna.

Demokracja: Na czym polega?

Lekarz: Polega na tym, że wysiłki, jakie wkłada pani w utrzymanie swego ustroju w równowadze, niweczone są przez patologiczny, chory system kontrolno-justycjalny, jaki wytworzył się w pani organizmie. Zwłaszcza że pani ustrój nie ma mechanizmu obronnego przed tym schorzeniem, które chyba jest dziedziczne. Czy ktoś w rodzinie chorował na to?

Demokracja: O ile pamiętam – dziadkowie, w II Rzeczpospolitej, byli pod tym względem bardzo zdrowi. Ale rodzice – w Polsce Ludowej – chyba tak…

Lekarz: Chyba? To pani tego nie wie?

Demokracja: No tak, chorowali… Ulegli, o ile pamiętam, jakiemuś wirusowi ze Wschodu. Przyszedł do nas w 1945 roku. Ale doktor Strzębol głosił przecież, że ten syndrom sam się uleczy…

Lekarz: Ach, doktor Strzębol… To bardzo kiepski lekarz, raczej hochsztapler! I widzi pani… Ten syndrom pobudza u pani tendencję do rozwoju innego schorzenia, które zauważyłem – to tendencja do zwyrodnienia somy. Grozi bezwładem wewnętrznym organizmu! Ten z kolei, nie leczony, prowadzi do rozwoju sklerozy, poważnych zakłóceń procesów umysłowych. Wie pani, czym to może z kolei grozić? Zanikiem samodzielnego myślenia, bełkotliwą nowomową… Powolnym rozpadem psyche.

Demokracja: Nie wiedziałam, że jest tak niedobrze ze mną! Nikt z najbliższych mnie nie ostrzegał.

Lekarz: Cóż, tak zwani „najbliżsi” często oszukują chorego… Z różnych powodów. Czasem szlachetnych, czasem brudnych… W każdym razie, jeśli ten psychosomatyczny rozstrój będzie się utrwalał w pani ustroju, jest pani na najlepszej drodze, żeby wpaść w chorobę Parkinsona lub Alzheimera, o ile nie w obydwie te choroby łącznie. Taka jest niestety prawda na temat obecnego stanu pani zdrowia.

Demokracja: O, Boże! To szok dla mnie, prawdziwy szok!… Więc jest tak źle, aż tak źle ze mną? Ale, panie doktorze, skąd ja miałam wiedzieć? Doktor Strzembol mnie oszukał, a mój lekarz pierwszego kontaktu, doktor Dur…, no, mniejsza o nazwisko, nigdy mi nic nie mówił! Co ja mam teraz robić?

Lekarz: Proszę pani – będę z panią szczery. Cóż, taki jest mój obowiązek.

Demokracja: Nie, ja tego nie zniosę. Słabo mi.

Lekarz (przywołuje pielęgniarkę): Pani Mario, proszę podać sole trzeźwiące! Tak, mogą być te… „Nuda Veritas”, stara, dobra szwajcarska firma… Już lepiej?

Demokracja (po zażyciu soli trzeźwiących): Chyba tak… Jeszcze chwileczkę, niech do siebie dojdę.

Lekarz: Mogę kontynuować?

Demokracja: Tak, proszę.

Lekarz: Naprawdę? Bo to jeszcze nie koniec, niestety. Naprawdę gotowa pani?

Demokracja: Cóż mi pozostaje?… Cóż mi pozostaje, biednej?!

Lekarz: Więc dokończę. Poza tym wszystkim przebywa pani w bardzo niezdrowym otoczeniu. Bardzo toksycznym! Te dziwne prądy z Zachodu niosą zgniłe powietrze, wyziewy ze składowisk przechowywanej tam trującej gramszczyzny… A zimne dmuchy ze Wschodu grożą całkowitym wychłodzeniem pani organizmu… To jest bardzo groźne otoczenie. Oziębłość, bezpłodność, histeria, przedwczesne klimakterium… – to mogą być dodatkowe konsekwencje.

Demokracja: Może pomogłaby mi „kuracja amerykańska”? Słyszałam, że to skuteczna metoda?

Lekarz: Sądzę, że to metoda znacznie przereklamowana… Owszem, może pani próbować, ale ostrzegam: nie można na niej polegać bezkrytycznie. Ci lekarze amerykańscy… Ta ich farmaceutyka… Nie tyle chodzi o zdrowie, ile o pieniądze… Musi pani być bardzo ostrożna.

Demokracja: A co pan doktor zaleca? Jak się mam leczyć? Ile mi jeszcze lat zostało?

Lekarz: Tego oczywiście nie wiem. Ale myślę, na podstawie swego zawodowego doświadczenia, że może… pięć? Tak mi się wydaje.

Demokracja: O, Boże, Boże!… Jestem przecież jeszcze tak młoda… Ledwo skończyłam 30 lat… A takie czarne chmury nade mną! Co mam robić?

Lekarz: Szczerze powiem – chyba niewiele. Zalecałbym wzmocnienie systemu nerwowego, kośćca i rdzenia kręgowego. To ma wielki wpływ na psyche, a rola psyche w zwalczaniu chorób somatycznych jest ogromna. Pani ma jeszcze stosunkowo zdrowy pacierz… Owszem, już mocno zaatakowany, ale na pacierzu można się jednak oprzeć w dalszej terapii. Ważne jest też, by na co dzień trzymać pion – pani za często się garbi… Za nisko pani się trzyma. Za często pani przykuca. Niepotrzebnie.

Demokracja: Lecz czy to wystarczy?

Lekarz: Sam pacierz nie wystarczy, niestety. Pani chorobie mogą towarzyszyć nasilające się bóle, osłabiające wolę życia. Dlatego zalecam też zmianę diety. Powinna pani spożywać mniej tak szeroko teraz reklamowanych, ale bezwartościowych produktów z kuchni żydowskiej i niemieckiej, niezdrowych, wręcz szkodliwych dla organizmu – a używać więcej krajowych witamin, dających pani ustrojowi siłę. Niech pani trzyma swój organizm w mocniejszych karbach dietetycznych. Radzę narzucić sobie jakąś dyktaturę w tym względzie, surowszy reżim. Twardszą sanację.

Demokracja: Pan doktor wypisze mi recepty?

Lekarz: Tak, ale najpierw chciałbym skierować panią na krótki okres obserwacyjny do szpitala.

Demokracja: No tak… tak… Ale ja to muszę skonsultować z najbliższymi. Czekają na korytarzu. Pan doktor pozwoli, że na chwileczkę wyjdę ? Zaraz wrócę…

Doktor: Proszę bardzo… (Demokracja wychodzi do poczekalni)

Demokracja (do generała Durdziela): Słuchaj, jest bardzo niedobrze. Gorzej niż myślałam, gorzej niż się spodziewałam… Czemu mnie nie ostrzegałeś?

Szef Tajnych Służb: Przesadzasz…

Demokracja: Nie, on chyba mówi prawdę. Nie wygląda na łgarza. Radzi mi rekonwalescencję, pójść na czas jakiś do szpitala, wzmocnić się… Właśnie wypisuje mi skierowanie.

Szef Tajnych Służb: Skierowanie?… Do szpitala?… Rekonwalescencja?… To próba zamachu! Ty pójdziesz leczyć się – a oni wtedy… Nie rozumiesz? To starannie zaplanowany przewrót! No nie! Jesteśmy wystarczająco silni! (do swych ochroniarzy) Panowie, wkraczamy! (wchodzą do gabinetu)

Szef Tajnych Służb: Jest pan aresztowany, doktorze. Pan pójdzie z nami!
(wyprowadzają Doktora; kurtyna)

Marian Miszalski


„Najwyższy Czas!” – zamów roczną prenumeratę w atrakcyjnej cenie i otrzymaj wyjątkowy PREZENT! (kliknij)

REKLAMA