Jak wiadomo konto jeszcze urzędującego prezydenta USA Donalda Trumpa na Twitterze zostało trwale zawieszone przez administratorów sieci. Decyzja odbiła się szerokim echem nawet w szeregach francuskiej partii prezydenckiej LREM i lewackiej Zbuntowanej Francji Melenchona (LFI).
Francuscy politycy, poza prezydentem Macronem, na ogół potępiali dyktaturę i zbyt dużą władzę zdobytą przez Twittera i GAFAM (Google – Amazon – Facebook – Apple – Microsoft). Tego typu głosy pojawiły się nawet w szeregach zawsze krytykujących Trumpa polityków prezydenckiej partii LREM i LFI.
Politycy pytali, gdzie kończy się ta cyfrowa kontrola i kto padnie jej ofiarą jutro? Oburzenie deklarowała Marine Le Pen, ale też np. Aurore Bergé, rzecznik LREM. Bergé nie ma wątpliwości, że to nie GAFA powinna decydować o cenzurze, ale są od tego ewentualnie niezależne sądy. Wskazała też na arbitralność takich decyzji, bez możliwości odwołania się do niezależnej instancji. Daleka od sympatii dla Trumpa napisała, że jej zdaniem urzędujący Prezydent „ma prawo mieć konto lub go nie mieć na Twitterze”.
Cédric O, francuski sekretarz stanu odpowiedzialny za politykę cyfrową i komunikację elektroniczną, stwierdził, że decyzja Twittera, nawet jeśli jest „uzasadniona atmosferą wysokiego napięcia spowodowanego atakiem na Kapitol”, rodzi „fundamentalne pytania” . Podważa te z zasady demokracji.
Nawet lewicowy polityk Jean-Luc Mélenchon był poruszony jednostronną inicjatywą Twittera. Przywódca France Insoumise jest daleki od obrony Donalda Trumpa, ale i on potępił GAFAM za „roszczenie sobie prawa do kontrolowania debaty publicznej”.
Podobnie pisał lewicowy deputowany LFI Francois Ruffin; „Trump to nie moja bajka. Ale zamknięcie, teraz definitywne, jego konta na Twitterze wydaje mi się skandaliczne. Czy powinniśmy przekazać naszą wolność wypowiedzi gigantom z Doliny Krzemowej? Jutro czeka nas nas wszystkich cyfrowa cenzura…”.
Le comportement de #Trump ne peut servir de prétexte pour que les #GAFA s'arrogent le pouvoir de contrôler le débat public. Les lois Macron ont pourtant légalisé cette censure privée.#TrumpBanned
— Jean-Luc Mélenchon (@JLMelenchon) January 9, 2021
…alors qu’ils sont devenus de véritables espaces publics et rassemblent des milliards de citoyens, cela semble pour le moins un peu court d’un point de vue démocratique. Au-delà de la haine en ligne, nous avons besoin d’inventer une nouvelle forme de supervision démocratique.
— Cédric O (@cedric_o) January 9, 2021
On peut combattre Trump et le chaos qu'il a entraîné mais refuser de se réjouir de voir les GAFA décider seuls, sans contrôle du juge, sans recours possible, quel président en exercice a le droit d'avoir un compte ou non sur Twitter.
Cela n'aide certainement pas la démocratie. https://t.co/QhDpMFQDBg— Aurore Bergé (@auroreberge) January 9, 2021
Trump, c'est pas ma tasse de thé. Mais la fermeture, désormais définitive, de son compte par Twitter me paraît scandaleuse. Doit-on déléguer notre liberté d'expression aux géants de la Silicon Valley ? Demain, ce sera pour nous tous, cette censure numérique, et privée.
— François Ruffin (@Francois_Ruffin) January 9, 2021