
Frankofoński Quebec wprowadził godzinę policyjną w „walce z koronawirusem”. Obowiązuje od godziny 20. To ewenement i pierwszy taki środek zastosowany od czasów epidemii „hiszpanki” 100 lat temu.
Ten drastyczny środek w prowadzono w sobotę 9 stycznia. Montreal opustoszał. Policja prowadziła tylko wyrywkowe kontrole.
Media piszą o „doskonałej współpracy ludności”. Nic dziwnego, bo za złamanie rozporządzenia grozi kara od 1000 do 6000 dolarów.
Na ulicach widać było tylko osoby spacerujące z psami, co jest dopuszczalnym wyjątkiem. Policja informowała tylko o „kilku” incydentach. Według Radio-Canada, kilkadziesiąt osób demonstrowało w Montrealu i Quebecu, a policja dokonała aresztowań.
Godzina policyjna obowiązuje między 20:00 a 5:00 rano. Ma trwać cztery tygodnie, do 8 lutego. We frankofońskim Quebecu mieszka 8,5 miliona ludzi. Jest to podobno najbardziej dotknięta pandemią prowincja Kanady.
Według sondaży siedmiu na dziesięciu mieszkańców Quebecu akceptuje godziną policyjną. Takie wyniki przyniósł sondaż Crop z 8 stycznia.
Już wcześniej, bo od początku października, obowiązywał tu zakaz prywatnych spotkań w domach. Podobnie jak wiosną, wiele sektorów działalności gospodarczej zostało wyłączonych.
9 stycznia w Quebecu odnotowano 3127 przypadków zakażeń koronawirusem i 41 zgonów. W całej Kandzie, która liczy 38 milionów ludzi, odnotowano 652 473 przypadki i 16 833 zgony.
Źródło: Ouest France/ AFP