Obywatelski bunt. Wisła otwiera stoki narciarskiego 1 lutego. „Dajcie nam pracować!”

Stok narciarski - zdjęcie ilustracyjne. / foto: Wikmedia, autor: Goku122
Stok narciarski - zdjęcie ilustracyjne. / foto: Wikmedia, autor: Goku122
REKLAMA

Kolejni przedsiębiorcy, tym razem z Wisły, wypowiadają posłuszeństwo rządowi i przestają stosować się do nielegalnych rozporządzeń rządu. Jak mówią, jest to konieczność, by przetrwać.

Po „Góralskim Vecie” na Podhalu, a także masowym otwarciu w Karpaczu, teraz do akcji obywatelskiego nieposłuszeństwa dołącza Wisła. Tamtejsi przedsiębiorcy zapowiadają otwarcie stoków narciarskich od 1 lutego, jak mówią decyzja jest podyktowana tym, że nie mają za co się utrzymać.

Niektóre wyciągi narciarskie otworzyły się już teraz, jednak skoordynowana akcja ma rozpocząć się za nieco ponad tydzień. Jak na razie m.in. na stoku narciarskim Klepki organizowany będzie „kurs jazdy na nartach i na snowboardzie”. Pierwsze zajęcia już w piątek 22 stycznia.

REKLAMA

Dajcie nam pracować!

Masowa akcja otwierania stoków narciarskich ma jednak rozpocząć się 1 lutego. Swą decyzję przedsiębiorcy ogłosili podczas briefingu prasowego.

– Cały czas uważamy, że narciarstwo jest bardzo bezpiecznym sportem, który w żaden sposób nie wpływa na rozprzestrzenianie się koronawirusa. Mamy maseczki, mamy dystans, mamy dezynfekcję stołów w restauracjach czy przestrzeni hotelowych – twierdzili przedstawiciele branży.

– Będziemy to podkreślać na każdym kroku. Dajcie nam pracować! Nie mamy już z czego pokrywać zaciągniętych zobowiązań. Musimy pracować, bo inaczej padniemy – dodali.

Jak podkreślili stoki narciarskie są zamknięte od marca tamtego roku, a straty z powodu zamknięcia w grudniu i przez styczeń i tak są już nie do odrobienia.

– Obrót na przeciętnej stacji narciarskiej w ciągu zimowego miesiąca to ok. półtora miliona złotych, a koszty utrzymania biznesu, nawet gdy ten stoi, są kolosalne. Kogo stać na to, by utrzymywać ten biznes? – wskazują właściciele.

– Tarcza jest zbyt mała. 1 lutego ruszamy i będziemy walczyć o przetrwanie do ostatniej kropli krwi – podkreślają. Jak dodają na stokach nie dochodzi do zakażeń, bo „przecież same narty wymuszają dystans, bo narty mają 150-170 centymetrów, a zwiększa się go i za pośrednictwem kijków”.

Źródło: sport.pl

REKLAMA