Areszt przy ulicy Świebodzkiej w Wrocławiu doczekał się kolejnego trupa. Tym razem to 27-latek, który zmarł po podcięciu sobie żył.
Wrocławski areszt przy ulicy Świebodzkiej od dwóch lat trafia na czołówki mediów. Regularnie dochodzi tam do dramatów, samobójstw.
Tym razem zginął 27-latek. Mężczyzna został aresztowany za śmiertelne pobicie swojej konkubiny.
Funkcjonariusze Służby Więziennej odkryli, że mężczyzna podciął sobie żyły. Wezwano pogotowie, a 27-latek trafił do szpitala.
Stracił jednak bardzo dużo krwi i nie udało się go uratować. Mężczyzna miał położyć się w łóżku, przykryć kocem i podciąć żyły, udając, że śpi.
Do zdarzenia doszło w monitorowanej celi. Co szokujące, przypadek 27-latka to jest już szóstym tego typu w ostatnim czasie.
Podobnie było z pierwszym z serii samobójstw, do którego doszło w styczniu 2019 roku.
Wówczas sprawa skończyła się zarzutami niedopełnienia obowiązków dla jednego z funkcjonariuszy. Tym razem – według informatorów „Gazety Wrocławskiej” – nie można mieć zastrzeżeń do strażników.
– Poprzedni dramat – w tym samym areszcie – wydarzył się w lipcu. Miesiąc wcześniej powiesił się znany gangster, aresztowany kilka dni wcześniej – wskazują dziennik.
Sytuacja we wrocławskim areszcie jest tak dramatyczna, że dyżurujący strażnicy noszą specjalne noże. Służą do ratowania wieszających się osadzonych.
Mężczyzna był w celi sam. Śledztwo w sprawie 27-latka prowadziła prokuratura w Legnicy.
Źródło: Gazeta Wrocławska