Legalizacja aborcji na życzenie w Argentynie przynosi odwrotny skutek, niż przewidzieli „postępowi” planiści

Nienarodzone dziecko - zdj. ilustracyjne
Nienarodzone dziecko - zdj. ilustracyjne
REKLAMA

Legalizacja aborcji w Argentynie miała zachęcić inne kraje Południowej Ameryki do pójścia w jej ślady. Wcześniej swobodą w zabijaniu nienarodzonych dzieci mogła się chwalić w tym regionie np. Kuba, ale nie dla wszystkich był to przykład zachęcający.

Okazuje się, że legalizacja aborcji w Argentynie raczej wywołała reakcje negatywne i zmobilizowała wielu polityków do postaw pro-life. Ostre głosy krytykujące rząd i prezydenta Argentyny nadeszły np. z Brazylii. Teraz zareagował też mały Honduras.

Honduras zaostrzył zakaz aborcji i wpisuje do swojej konstytucji, że zabijanie dzieci nienarodzonych jest „zakazane i nielegalne”. Dodatkowo zmiana tego zapisu będzie wymagała w przyszłości większości ¾ deputowanych parlamentu, co ma dodatkowo zabezpieczyć zapis o ochronie życia poczętego.

REKLAMA

Dodatkowo parlament zablokował także na przyszłość pomysły „homo-małżeństw”. Zmiany dokonała większość konserwatywna w czwartek 21 stycznia. Poprawka konstytucji dotyczy art. 67. W zmienionej wersji stanowi, że każdy przypadek zabicia nienarodzonego dziecka „przez matkę lub osobę trzecią” jest „zakazany i nielegalny”.

Ochrona życia w Konstytucji Hondurasu znalazła się już w 1982 roku. Teraz zabezpieczono ją dodatkowo. Poseł opozycji lewicowej, socjaldemokratka Doris Gutierrez wścieka się, że teraz nigdy nie da się „prawa aborcji przywrócić”, bo „potrzebujemy 96 głosów na 128 członków parlamentu”.

Była to odpowiedź na pobudzone przykładem Argentyny miejscowe feministki. W ostatnich tygodniach „mobilizowały się” i z „zielonymi wieszakami” wyległy na ulice, by żądać od parlamentu złagodzenia antyaborcyjnego prawa. Dodajmy, że Honduras w ochronie życia poczętego nie czyni żądnego wyjątku.

Tymczasem już płyną protesty z „postępowego” świata, w tym i UE:

Źródło: Le Figaro/ AFP

REKLAMA