Ogromne korki na granicach. Niemcy wprowadzili kontrole i żądają negatywnych testów

Korek drogowy. Foto: Pixabay
Obrazek ilustracyjny/Korek drogowy. Foto: Pixabay
REKLAMA

Na niektórych przejściach granicznych między Czechami a Niemcami tworzyły się w poniedziałek kolejki w związku z wprowadzonym przez stronę niemiecką obowiązkiem posiadania zaświadczeń o negatywnych wynikach testów na koronawirusa. Od niedzieli Czechy są dla RFN krajem najwyższego zagrożenia epidemicznego.

Na przekroczenie granicy czekano nawet i cztery godziny. Najboleśniej decyzję niemieckich władz odczuwają pracownicy transgraniczni, którzy zatrudnieni są przede wszystkim w dwóch niemieckich krajach związkowych graniczących z Czechami – Saksonii i Bawarii. Landy w różny sposób traktują grupę czeskich pracowników; władze w Dreźnie wymagają dwóch testów w tygodniu, a w Monachium – co 48 godzin.

Większość jadących do Bawarii Czechów nie mogła mieć ze sobą aktualnych wyników testów, ponieważ tylko nieliczne stacje pobrań działają w soboty i niedzielę. Stąd ogromne kolejki w poniedziałek do punktów ustawionych zarówno po czeskiej, jak i niemieckiej stronie granicy. Na przejściu granicznym w Pomezi nad Ohrzi w kraju (województwie) karlowarskim strażacy ustawili mobilny punkt pobrań, w którym testowano przekraczających granicę od godz. 4 w poniedziałek. Ruch na przejściu granicznym zorganizowano w ten sposób, by kolejki oczekujących nie blokowały przejazdu kierowcom ciężarówek.

REKLAMA

Czesi testują pracowników transgranicznych metodą antygenową i na wynik testów trzeba czekać na granicy 15 minut, co wydłuża kolejki, ale – jak mówili dziennikarzom dojeżdżający do pracy – zaletą tej metody jest posiadanie potwierdzenia w momencie przekraczania granicy. Po stronie niemieckiej testy wykonywane są metodą PCR, a wyniki dostępne są dopiero po 24 godzinach. Stanowiska pobrań działają w godz. 5-8 i 13-16. Czesi pracujący w Niemczech mówili dziennikarzom, że mogą zarezerwować tam termin i miejsce testów, ale w związku z nowym rozporządzeniem brakuje już wolnych terminów.

Rozmówcy agencji CTK czekający w kolejce na granicy z Bawarią podkreślali, że wymóg przeprowadzania testów co 48 godzin ma charakter dyskryminacyjny. Pracująca w Grafenau Lenka Sobotkova powiedziała, że pracujący z nią Niemcy nie muszą wykonywać testów tak często jak Czesi. „Skończy się na tym, że będziemy tylko jeździć do pracy i czekać na testy. Na inne rzeczy nie będziemy mieć czasu” – powiedziała. Dodatkowo krytykowany jest wprowadzany przez władze Bawarii obowiązek informowania o wynikach testów nie tylko policji na granicy oraz innych pracodawców, ale także powiatowych urzędów w miejscowościach, gdzie pracują.

O zmianę granicznych wymagań w Bawarii zabiegał w poniedziałek w wideorozmowie z szefem jej rządu Markusem Soederem premier Czech Andrej Babisz, ale – jak poinformowała agencja dpa – bez rezultatu. Soeder zapowiedział, że jego gabinet będzie zajmować się sytuacją epidemiczną we wtorek. Czeska strona nie skomentowała jeszcze przebiegu rozmowy.

 

REKLAMA