Czeczeni ochraniają… francuskie osiedla

Wieżowce w Nantes. Fot. Wikipedia
REKLAMA

Społeczność czeczeńska dała się poznać we Francji już dość dobrze. Nie dają sobie w kaszę dmuchać badom z przedmieść i stoczyli nawet już dwie wojny „miejskie wojny”. Trafili na „celownik” MSW zwłaszcza, kiedy 18-letni Czeczen obciął głowę nauczycielowi, który pokazywał uczniom w szkole karykatury Mahometa.

Reputacja Czeczenów jest jednak nad Sekwaną ugruntowana. Dają sobie znacznie lepiej radę z przybyszami z Maghrebu i innych części świata, niż policja.

Być może dlatego w Nantes wynajęto właśnie ich do roli osiedlowych ochroniarzy, chociaż chętnie zatrudniały ich i agencje ochrony na południu kraju.

REKLAMA

Pięciu ochroniarzy, których czasem bierze się za policjantów, patroluje północne dzielnice miasta. Tutaj utrudnia życie mieszkańców plaga handlu narkotykami i osiedlowe bandy.

Właściciele socjalnych mieszkań (HLM) musieli wezwać agentów ochrony, aby ci zaprowadzili porządek. Czeczenów zaangażowano tuż przed świętami Bożego Narodzenia ze względu na lekceważenia problemu dilerów przez policję władze. Ochroniarze rezydują w dzielnicy od godziny 17 do 4 rano i kontrolują „wejścia” i „wyjścia”.

Ubrani na czarno, o posturach rugbistów, patrolują dzielnicę. Ich zadaniem jest położyć kres panoszeniu się handlarzy narkotyków i odstraszenie ich. Miejscowe gangi łatwo się jednak nie poddają. W ostatnim tygodniu wybuchły tu walki, prowokacje, doszło nawet do ataku nożem.

Według dziennika Ouest France ochroniarze musieli trzykrotnie wezwać policyjne posiłki. Używali też gazu łzawiącego. Najczęściej chodzi o ataki odurzonych młodych ludzi. Z obecności czeczeńskiej asysty zadowoleni są jednak mieszkańcy. Mniej policja, która takie rozwiązanie krytykuje.

Policja twierdzi, że to „rozwiązanie krótkoterminowe” i ostrzega przed dniem, w którym ochroniarze odejdą. Zwłaszcza, że ​panoszenie się dilerów i podmiejskich band dotyczy wielu podmiejskich dzielnic, a policja przyznaje, ze nie jest w stanie wszędzie zapewnić bezpieczeństwa.

​Zleceniodawcy z HLM tłumaczą, że musieli wynająć ochronę, bo nie mieli innego wyjścia i nie dało się tu już żyć. Mnożyły się skargi najemców. Dilerzy opanowali kilka wieżowców.

Na odsiecz czeczeńską zgodziły się w końcu władze miasta. Stworzono nawet system wspólnej ochrony blokowisk. Zdaje się, że najemnicy z Czeczenii to lepsza odpowiedź na „separatyzm etniczny”, niż wszystkie rządowe ustawy.

Źródło: Valuers Actuelles/ Ouest France

REKLAMA