Argentyńska sędzia podjęła walkę z aborcją. „Cywilizacja śmierci” nie ma tak łatwo

Aborcjonistka z Argentyny Fot. Twitter lanancion
REKLAMA

Niedawno cały świat „postępu” świętował legalizację zabijania dzieci nienarodzonych w Argentynie. Kraj ten miał dać przykład „zacofanej” Ameryce Łacińskiej i przewracać kolejne kostki domina cywilizacji śmierci. Okazuje się, że nie tak prosto.

Aborcję argentyńską krytykowano w Brazylii, a Honduras przyjął nawet zapisy konstytucyjne, które mają chronić ten kraj przed tego typu „postępem”. Tylko w Polsce tzw. „strajk kobiet” nagle przyjął zielone kolory aborcjonistek z Argentyny.

Progresiści mają problemy i u siebie. Sędzia nakazała zawieszenie stosowania prawa proaborcyjnego w prowincji Chaco, do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia pozwu grupy konserwatystów. Stało się to w tej północnej prowincji w czwartek 28 stycznia.

REKLAMA

Sprawa trafiła do sądu, a sędzia Marta Aucar zarządziła zawieszenie stosowania prawa. Przeciwnicy zabijania nienarodzonych dzieci wskazali, że ustawa o aborcji jest sprzeczna z prawem stanu Chaco.

Aborcje zatwierdził argentyński Kongres 30 grudnia, a lewicowy prezydent Alberto Fernandez podpisał ją 14 stycznia. W ten sposób Argentyna licząca 45 milionów ludzi, stała się największym krajem Ameryki Łacińskiej z aborcję „na życzenie” i to w dodatku do czternastego tygodnia ciąży. Dołączyła tym samym do… Kuby.

Władze prowincji mogą się jednak odwoływać od narzucania im prawa krajowego. Decyzja sędzi to małe zwycięstwo ruchu pro-life. Pojawiły się już jednak głosy o tym, że ta decyzja i tak skazana jest na niepowodzenie.

Źródło: Reuters/ AFP/ Le Figaro

REKLAMA