Biznes w czasach pandemii. Jak „grube ryby” zarabiają na relacjach z państwem

Gotówka. Złotówki. Zdjęcie ilustracyjne. Foto: PAP
Gotówka. Złotówki. Zdjęcie ilustracyjne. Foto: PAP
REKLAMA

Pandemia stała się pretekstem do zarabiania ogromnych pieniędzy na relacjach z państwem. Zagrożenie epidemią pozwala przepłacać za zamówienie i nie przeprowadzać publicznych przetargów.

W kwietniu 2020 roku miała miejsce oburzająca ustawka. Ministerstwo Zdrowia dało 35 mln euro (ok. 150 mln zł) zaliczki powiązanemu z Agencją Wywiadu (a w PRL ze Służbą Bezpieczeństwa) handlarzowi bronią.

W zamian zobowiązał się on dostarczyć 1241 respiratorów. Dostarczył zaledwie 200 – innych niż obiecał, i to po terminie. Pieniędzy nie oddał do tej pory. Ministerstwo Zdrowia pozwoliło mu spokojnie obracać pieniędzmi. Nikomu włos z głowy nie spadł za tę aferę.

REKLAMA

Podobnie jak w wypadku zamówienia maseczek w specjalnie utworzonej do tego celu firmie, którą założył instruktor narciarski ówczesnego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego.

Około 142 mln wydał państwowy kombinat KGHM na zakup środków ochrony osobistej. Była to wielka akcja propagandowa, która skończyła się fiaskiem, bo kupiono bezwartościowe maseczki. Na tym nie koniec, bo interesy w czasach pandemii kwitną. Przepycha się podejrzane rozwiązania prawne albo dokonuje bezsensownych zakupów.

Wykończenie konkurencji

11 marca premier Mateusz Morawiecki zakazał sprzedaży środków mających zapobiegać epidemii koronawirusa na Allegro i OLX. Oficjalnym powodem była… walka ze spekulacyjnymi cenami i to, że towar miał być niewiadomego pochodzenia.

Na początku marca także spółka MBF Group, której prezesem był wówczas Wojciech Ahnert, chorzowski radny Prawa i Sprawiedliwości, zainteresowała się handlem produktami medycznymi. Podpisała nawet umowę o współpracy z chorzowską fundacją Simedical, a Ahnert informował media, że „w zakresie hurtowego obrotu maseczkami firma pełni rolę brokera, który kojarzy kupującego ze sprzedającym” (cytat za „Gazetą Wyborczą”).

Ponieważ firma notowana jest na jednym z rynków warszawskiej giełdy New Connect, to musi informować o zawieraniu dużych kontraktów. Od połowy marca firma zaczyna mieć wysyp klientów. 16 i 17 marca MBF Group informuje, że ma zamówienia od powiatowych sanepidów i czterech niepublicznych ZOZ-ów (Zakładów Opieki Zdrowotnej). Kolejnymi klientami są: Śląskie Centrum Urologii, kilka przychodni i władze Chorzowa. 18 marca spółka kierowana przez radnego PiS informuje, że ma kontrakty na 500 tys. maseczek o wartości 1,4 mln zł. 20 marca podaje informacje, że ma kontrakt na 5 mln maseczek na ponad 10 mln zł.

O tym wszystkim wiemy tylko dlatego, że rolę dostawcy wzięła na siebie spółka publiczna, która musiała informować rynek o zawieranych kontraktach. Kurs akcji spółki oczywiście poszybował w górę, a prezes – radny PiS – sprzedał wszystkie posiadane przez siebie akcje i ustąpił ze stanowiska, zapewne aby zmniejszyć zainteresowanie mediów.

Próbowano także zablokowania Polakom dostępu do chińskich odpowiedników Allegro – portalu Alibaba. Rząd wynegocjował zamknięcie Polakom możliwości robienia tam zakupów maseczek i płynów antywirusowych. Tym razem jednak nie był w stanie podać żadnego sensownego uzasadnienia swojej decyzji. Wprowadzone ograniczenia po dwóch dniach zostały zlikwidowane. Pytanie, po co w ogóle je wprowadzano, pozostaje bez odpowiedzi.

Dochodowy biznes

Zakazem handlu na Allegro i OLX objęto również sprzedaż płynów antywirusowych. Chodzi o zwykłe płyny z 70-procentową domieszką alkoholu, które służą do dezynfekcji powierzchni i rąk. Produkcji tego płynu podjął się koncern paliwowy PKN Orlen. Zrobiono z tego wielkie wydarzenie propagandowe: to spółka kontrolowana przez skarb państwa rusza z odsieczą społeczeństwu, błyskawicznie przestawiając się na produkcję płynu antywirusowego.

14 marca, gdy płyn na chwilę pojawił się w sprzedaży na niektórych stacjach, kupujący przeżyli szok. Pięć litrów kosztowało 95 złotych. Po wpisie dziennikarza Pawła Mitera, zilustrowanym wymownym zdjęciem nowego produktu, internauci zabrali się za liczenie. Dziennikarz Jarosław Kościelny dość szybko podał wyliczenia, z których wynikało, że marża PKN Orlen na tym produkcie wynosi kilkaset procent. Krótko mówiąc, spółka skarbu państwa doi Polaków, wykorzystując brak konkurencji, który załatwił im premier, zakazując handlu na allegro i OLX. Pod wpływem twardych argumentów PKN Orlen w niedzielę 16 marca, bez słowa wyjaśnienia, zmniejszył cenę… o połowę – do 49,90 zł. Następnie, dwa dni później, znów ją podniósł do 60 zł.


POLECAMY W BIBLIOTECE WOLNOŚCI


W tamtym czasie sztucznie wywołano brak środków dezynfekujących na rynku w Polsce. PKN Orlen nie pokaże oczywiście, kto dostał od niego pierwsze partie deficytowego towaru, ale to by zapewne ujawniło kolejną aferę.

Na pytanie, ile jeszcze potrwa epidemia, popularny w interecie żart odpowiada, że „poważni ludzie zainwestowali poważne pieniądze i muszą się one im zwrócić”. Cały dialog przedstawiony jest jako humor żydowski, co w podtekście sugeruje, że wypowiadają się fachowcy. Bo co jak co, ale Żydzi przecież umieją zarabiać pieniądze. W gąszczu teorii spiskowych umykają jednak fakty.

Bez wątpienia wielkimi wygranymi epidemii koronawirusa są… koncerny farmaceutyczne. Mawia się, że tym różnią się one od mafii sycylijskiej, iż ta ostatnia ma mniej pieniędzy, a jej pracownicy – więcej skrupułów. Na dzień dobry przemysł farmaceutyczny dostał ogromne dotacje od państw na przyspieszenie prac nad szczepionką przeciwko koronawirusowi.

W zamieszaniu, które spowodował koronawirus, pojawiają się dziwne pomysły. Firma Cochlear, produkująca aparaty słuchowe, lobbuje obecnie w Ministerstwie Zdrowia (za pośrednictwem m.in. stowarzyszenia Słyszeć bez Granic, finansowanego przez tę firmę), aby resort scentralizował zakupy implantów. Co to ma wspólnego, nie wiadomo, ale taka centralizacja sprawiłaby, że implanty konkurencyjnych firm straciłyby rację bytu.

W 2013 roku w Australii wybuchła afera z tuszowaniem spraw korupcyjnych korporacji, które działają za granicą. W 2004 roku w Portugalii doszło do skorumpowania miejscowych decydentów w zamian za przyznanie kontraktu o wartości 1,2 mln euro. Według portugalskiego dziennika „Jornal de Noticias”, siedem osób zostało oskarżonych o oferowanie lub przyjmowanie rodzinnych wakacji w Disneylandzie i we Włoszech w zamian za pomoc w otrzymaniu tego kontraktu. Oskarżono dyrektora Cochlear, jego pracownika i trzech lekarzy. W 2011 roku przekazano sprawę australijskiemu prokuratorowi generalnemu. Oskarżeni mieli zostać rzekomo uniewinnieni w maju 2011 roku.

Według rzecznika Cochlear, tylko jednego byłego pracownika tej firmy skazano w tej sprawie, ale złożył on apelację (stan na 2013 r.). Oczywiście ta sprawa nie ma związku z tym, co dzieje się w Polsce. Pokazuje jednak, że w mętnej „covidowej” wodzie będą próbować łapać tłuste ryby naprawdę wytrawni gracze.

Jan Piński


REKLAMA