
Wiktoria Kukfisz, młoda blogerka pisząca na FB o tzw. „postępowym konserwatyzmie” pisze, że kobiety, mimo spełniania coraz to większej liczby feministycznych postulatów, są coraz bardziej nieszczęśliwe. Wpis opiera na twardych danych i badaniach naukowych.
„Wiele ostatnich badań wykazało, że kobiety są dziś mniej szczęśliwe niż niecałe sto lat temu. Jak to jest możliwe? Czy kobiety nie były tak bardzo “opresjonowane” zaledwie 70 lat temu? Jeśli kobiety uzyskały tak wiele praw w ubiegłym wieku, dlaczego nadal są nieszczęśliwe?” – zastanawia się na swoim FB blogerka.
A w zasadzie nie „nadal” tylko o wiele bardziej nieszczęśliwe. Można dziś z całą pewnością powiedzieć, że nowoczesny świat budowany jest pod wizję feministek.
Ich głos, obok ekologów i działaczy LGBT, najgłośniej wybrzmiewa w debacie publicznej.
Badania opublikowane m.in. przez Institute fot Family Studies oraz w pracy naukowej prof. Betsey Stevenson i prof. Justina Wolfersa stawiają sprawę jasno.
Rewolucja obyczajowa pod feministyczne dyktando postępuje, a wraz z nią kobiety czują się… coraz gorzej. I nie jest to wymysł konserwatystów, którzy chcieliby zagonić panie z powrotem do kuchni, tylko fakty.
Czym świat staje się dla kobiet (w mniemaniu feministek) „lepszy”, tym więcej odnotowuje się samobójstw wśród przedstawicielek płci pięknej.
To nie wszystko. U 1 na 5 kobiet wykrywa się schorzenia psychiczne. Panie coraz częściej też wykazują zachowania patologiczne – nastąpił ogromny wzrost liczby kobiet przetrzymywanych w więzieniach: 26 378 w 1980 r. do 222 455 w 2019 r.
Rośnie też problem nadużywania narkotyków i alkoholu wśród kobiet.
A jak wygląda sytuacja u kobiet, które żyją w krytykowanych przez feministki tradycyjnych modelach rodziny? Badania jasno wykazują, że są one o wiele szczęśliwsze – znów warto zaznaczyć, że to nie udowadnianie jakiejś tezy, tylko twarde fakty.
Kobiety żyjące z jednym stałym partnerem, który utrzymuje dom, podczas gdy one się tym domem zajmują, są statystycznie bardziej zadowolone z życia. Kobiety, które miały tylko jednego partnera seksualnego zgłaszają wyższy poziom satysfakcji z pożycia.
„W ciągu ostatnich 70 lat ruch feministyczny osiągnął jedynie odwrotność tego, do czego dążył. Jeśli feministki są tak zdeterminowane, by pomagać kobietom, dlaczego ruch feministyczny mocno zachęca tylko do takich rzeczy jak kultura hook-up – seks bez zobowiązań i portale typu onlyfans, które seksualizują i uprzedmiotawiają kobiety? Gdyby feministki naprawdę chciały pomóc kobietom, spojrzałyby na statystyki i pozwoliły kobiecie zaakceptować jej kobiecość” – pisze blogerka.
Oczywiście nie ma nic złego w tym, że kobiety chcą, lub nie chcą, pracować, robić karierę etc. Pytanie tylko, czy robią to rzeczywiście z własne potrzeby, czy dlatego, że odczuwają presję tworzoną przez środowiska feministyczne. Badania pokazują jasno, że poziom szczęśliwości kobiet jest proporcjonalnie odwrotny do rozwoju feminizmu.
Feministki mogą stwierdzić, że to wszystko dlatego, że łamany jest jakiś kod kulturowy i że za „x” lat robiące karierę i będące głowami rodzin, wyzwolone seksualnie kobiety będą bardzo szczęśliwe.
Tylko czy dzisiejsze kobiety rzeczywiście chcą przeżywać depresje, problemy psychiczne i inne wymienione niedogodności, tylko po to, by ich praprawnuczki osiągnęły (lub nie) taki sami poziom zadowolenia, jaki odczuwają teraz kobiety w tradycyjnych modelach rodzin?
I to wszystko po to, by udowodnić, że kulturowy podział na płcie nie ma sensu? Może garść feministek jest gotowa, by się takk poświęcić – ich wola. Tylko, że inne kobiety w nowoczesnych zachodnich społeczeństwach powinny zostać poinformowane, że biorą udział w wielkim eksperymencie społecznym. A wtedy niech wybiorą, czy chcą „walczyć z patriarchatem” za cenę własnego spełnienia, czy nie.
Wiele ostatnich badań wykazało, że kobiety są dziś mniej szczęśliwe niż niecałe sto lat temu. Jak to jest możliwe? Czy…
Opublikowany przez Wiktoria Kukfisz Środa, 27 stycznia 2021
Źródło: Facebook/Wiktoria Kukfisz, NBER.ORG, IFSTUDIES.ORG