Konfederacja: STOP LOCKDOWN! Natychmiast! [VIDEO]

Artur Dziambor.
Artur Dziambor. (Zdj. screen/FB)
REKLAMA

Lockdown powinien się zakończyć, szkoły powinny wrócić do normalnego funkcjonowania, dzieci i młodzież powinny móc chodzić na zajęcia i przygotowywać się do egzaminów, które zadecydują o ich przyszłości – przekonywał we wtorek poseł Konfederacji i wiceprezes partii KORWiN Artur Dziambor.

„Lockdown powinien się jak najszybciej zakończyć, szkoły powinny wrócić do normalnego funkcjonowania, dzieci i młodzież powinny móc normalnie chodzić na zajęcia” – oświadczył Dziambor podczas konferencji prasowej w Sejmie.

Jak mówił, w tym momencie wszystko wskazuje na to, że młodzież będzie miała rok bez normalnej nauki w szkołach. „Chyba nikt normalny nie jest w stanie powiedzieć, że to, co się dzieje przez internet, to są lekcje; to jest udawanie, wszyscy udają w tym systemie, że jest dobrze, a niestety dobrze nie jest” – ocenił.

REKLAMA

Dziambor dociekał, dlaczego do nauczania nie mogli wrócić uczniowie starszych klas, wśród nich klas VIII oraz maturzyści, którzy „zaraz mają egzaminy, które będą wpływały na ich całą przyszłość”, podczas gdy przywrócono stacjonarne nauczanie w klasach I-III.

Poseł zwrócił uwagę, że np. maturzyści „są już na tyle dorośli, na tyle dojrzali, żeby umieć zachować dystans, nałożyć maseczkę, umyć ręce jeżeli jest to wymagane, czyli przestrzegać reżimu sanitarnego”.

Odnosząc się do powodów, dla których do szkół wrócili najmłodsi uczniowie, polityk przypomniał argumenty przedstawicieli rządu, którzy przekonywali, że – jak relacjonował – „dzieci w klasach I-III mają największe problemy psychologiczne wynikające z tak długiej rozłąki z rówieśnikami”.

„Wymyślono jakiś kompletny absurd z problemami psychologicznymi, gdy wiemy z konkretnych danych, że im starsza młodzież, tym gorzej właśnie w tym temacie jest. Tymczasem chodziło o to, żeby ZUS przestał płacić zasiłek opiekuńczy, i żeby rodzice tych dzieci (z klas I-III), którzy musieli się nimi opiekować, wrócili do pracy” – przekonywał.

O zakończenie lockdownu apelowali także obecni na konferencji Konfederacji właścicielka prywatnych żłobków z Turku Agnieszka Arent-Marczewska oraz przedsiębiorca z Dzierżeniowa Damian Gomułka.

Według Arent-Marczewskiej „fikcją” są milionowe dotacje do rozpoczętego jeszcze za czasów rządu PO-PSL programu „Maluch”, który miał być wsparciem dla matek pragnących powrócić do pracy zawodowej. Podała, że w jej miejscowości dotacje rządowe na ten program zostały teraz zredukowane z pierwotnych 50 proc. kosztów, do 80 zł miesięcznie na jedno dziecko w żłobku.

Z kolei Gomułka poinformował, że swoją działalność gospodarczą „zdywersyfikował”, aby uniknąć całkowitej plajty w trudnych czasach, jednak bezskutecznie, gdyż upadła jego szkoła nauczanie języka niemieckiego, firma zajmująca się sprzątaniem w hotelach, restauracjach i biurach oraz firma współpracująca z polskimi i niemieckimi agencjami pracy. W efekcie stracił pracowników i własne źródła dochodu.

„Oba rządy (Polski i Niemiec) przyczyniły się do spadku naszych dochodów. Lockdown w Polsce i w Niemczech spowodował to, że straciliśmy zlecenia, ludzie zostali zastraszeni przez telewizję, że choroba jest na tyle niebezpieczna, że wyjazd do Niemiec może grozić śmiercią” – mówił Gomułka.

Przedsiębiorca przyznał, że „na pewno koronawirus jest groźny i trzeba o nim pamiętać, a odpowiednią grupę trzeba chronić”, ale – jak dodał – „tylko idiota będzie popierał działania rządu i obecne restrykcje”.

Źródło: PAP

REKLAMA