
Rajd policji na otwarty klub w Rybniku wzbudził falę kontrowersji. Teraz właściciele postanowili pokazać jak zbrojne ramię rządu PiS obeszło się z Polakami.
Po szarży policji na klub w Rybniku funkcjonariusze utrzymywali, że działali zgodnie z prawem i nie używali gazu wewnątrz lokalu.
Właściciele klubu spotkali się z dziennikarzami Polsatu i pokazali nagrania, które obalają wersję policji.
Przypomnijmy, w ub. weekend w nocy z soboty na niedzielę w Rybniku doszło do przepychanek. Funkcjonariusze użyli broni gładkolufowej i granatów hukowych.
– Na miejsce weszli policjanci z sanepidem. Niestety właściciel unikał kontaktu z nami. Poprosiliśmy ludzi o wyjście z lokalu. Część wyszła dobrowolnie, z częścią wywiązała się tak zwana pyskówka – broni się Aleksandra Nowara z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
Gdy tłum wyszedł na zewnątrz, zablokowano ulicę i doszło do starć z policją. Wylegitymowano ponad dwieście osób, zatrzymano trzech uczestników imprezy.
W rozmowie z Polsatem właściciele wyjaśnili, że otworzyli klub, bo po 10 miesiącach zamknięcia nie byli w stanie już wytrzymać.
– Pamiętam, że na początku było niezwykle spokojnie, a czasami spokój to nic dobrego. Nie minęło dwadzieścia minut, podjechały dwa duże radiowozy, stanęły bez sygnałów. Podeszliśmy zapytać, co się dzieje, czy będą pilnować porządku, tak jak w poprzednich tygodniach. Usłyszeliśmy, że na razie się konsultują. Później wyszli w pełnym uzbrojeniu: w kaskach, w jednej ręce z gazem, w drugiej ręce z pałką – powiedzieli Marcin Koza i Sandra Konieczna, właściciele lokalu.
Długo nie mogli znaleźć dowodzącego akcją. Na jednym z ujawnionych nagrań słychać, jak policjant, poproszony o podanie imienia i nazwiska odpowiada: Bond, James Bond.
Na innych nagraniach widać, że policjant wyciąga gaz w kierunku człowieka stojącego nad nim i widać jak z tej puszki coś wylatuje – wskazał właściciel klubu.
– Panowie na schodach, którzy blokowali wejście, nie wiem czy nie zdawali sobie sprawy z tego, że są z każdej strony nagrywani i wypierają się, że gazowali na tych schodach ludzi, ale my mamy filmy na to – powiedziała Sandra Konieczna.
– Ludzie byli szarpani, ściągani ze schodów, totalna agresja. Osoba, która była u nas za barem, nie mogła wyjść do toalety, bo policjant stwierdził, że jeśli wyjdzie, to zamkną go na 48 godzin. Stwierdzono, że „ma kufel i może się załatwić do kufla” – dodał Marcin Koza
Użycie gazu potwierdzali też uczestnicy zabawy.
Źródło: Polsat News