
W historii Polski tylko PiS, komuniści i sanacja byli tak opętani manią centralizacji wszystkiego. Minister edukacji Przemysław Czarnek zapowiedział właśnie, że aparat władzy planuje centralizację szkolnictwa.
Wolnościowe systemy kierowania państwem, jak szwajcarski, czy amerykański (choć w USA Demokraci również dążą teraz do centralizacji) szanują odrębność regionów oraz wolność jednostek.
W wolnościowych systemach zezwala się na różnice między regionami – respektuje się ich kulturową różnorodność, różne doświadczenia historyczne, a także specyfikę danych społeczności.
Praktyka pokazuje, że państwu takie sensowne oddanie kompetencji na rzecz regionów się opłaca – USA, Szwajcaria, Wielka Brytania, czy Niemcy, to wszystko bogate państwa.
W opozycji do wolności i idei „tysiąca Liechtensteinów” stoi typowa dla faszyzmu i komunizmu statolatria.
W systemach komunistycznych i faszystowskich głęboka centralizacja następuje z różnych powodów, ale zawsze skutek jest ten sam – aparat władzy zaczyna kontrolować coraz więcej elementów w życiu obywateli.
W Polsce mieliśmy już rządy, które próbowały sterować państwem w ten sposób i zawsze doprowadzało to Polskę na skraj ruiny. Mowa o piłsudczykach, którzy w końcu w prowadzili lewacki reżim i przez zamach stanu rządzili przy pomocy socjalistycznej junty, oraz o komunistach, którzy w zarządzaniu państwem używali wyłącznie metody centralnego planowania.
A teraz historia powtarza się po raz trzeci. Prawo i Sprawiedliwość również centralizuje wszystko. Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska zapowiedział centralizację służby zdrowia o czym można przeczytać TUTAJ. Mniej więcej w tym samym czasie minister edukacji Przemysław Czarnek zapowiedział centralizację systemu nadzoru nad szkołami.
– Koncepcja zwiększenia wpływu samorządu na szkoły, czyli usamorządowienia szkół, jest właśnie taką koncepcją rozmontowywania państwa, osłabiania państwa polskiego na szczeblu centralnym i wzmacniania poszczególnych ośrodków – plótł Czarnek w „Sygnałach dnia”.
Polska była kiedyś państwem bardzo różnorodnym kulturowo i nie chodzi tu o Żydów, czy Ukraińców mieszkających na terenie Rzeczypospolitej. Mowa o regionalnych społecznościach, które bardzo się między sobą różniły.
Różnorodność tę prawie całkowicie zabito w czasie komunizmu. Wytępiono wiele języków regionalnych, walczono z wieloma tradycjami, bo to wszystko, tak jak również Kościół, wydawało się władzom PRL niebezpieczne.
Dziś historia się powtarza: Czarnkowi przeszkadza nadzór samorządów nad szkołami, Kowalskiemu podwójne tablice w miejscowościach.
To wszystko można oczywiście zniszczyć, ale przykład Francji, silnie scentralizowanego państwa, pokazuje, że kultura nie lubi pustki i tam, gdzie zniszczone zostaną regionalizmy, tam wejdą globalne trendy.
A najbardziej poszkodowani będą w tym wszystkim obywatele, bo samorząd (choć w Polsce trudno mówić o prawdziwej samorządności – mamy tylko jej partyjniacką karykaturę) powinien lepiej wiedzieć czego potrzebują ludzie w terenie niż rząd w Warszawie.
To, co teraz uczyni PiS, będziemy odwracać przez lata, bo zbyt częste przekształcanie systemu zarządzania państwem jest kosztowane i wprowadza chaos.
Źródło: rp.pl, NCzas