Na pandemii zarabia branża… chirurgii kosmetycznej

Operacja zdjęcie ilustracyjne fot. Pixabay
Operacja zdjęcie ilustracyjne fot. Pixabay
REKLAMA

W Szwajcarii trwa boom na zabiegi chirurgii plastycznej. Wyjaśnienie okazuje się bardzo proste. Ma to związek z rozwojem „telepracy” i wyglądem na ekranach komputera. To co zatuszuje makijaż w realu, na ekranie podobno i tak wychodzi.

Od czasu rozwoju telepracy i różnych zawodowych wideokonferencji, lekarze specjalizujący się w chirurgii twarzy w Szwajcarii zacierają ręce. Trafiają do nich pacjenci, którzy nagle na ekranie zauważyli swoje niedoskonałości.

Coraz więcej czasu Szwajcarzy spędzają przed komputerem w domu, więc i zabiegów przybywa. Doktor Hervé Raspaldo, specjalista chirurgii twarzy z Genewy, mówi, że ma 30% wzrost klientów. Nowi pacjenci reprezentują wszystkie pokolenia i branże. Łączy ich praca zdalna.

REKLAMA

„Poprawki” dotyczą najczęściej wyglądu nosa, kości policzkowych, zmarszczek, cieni pod oczami. Uśpione kompleksy po wielu godzinach spędzanych przy komputerze z widokiem swojej twarzy, po prostu się budzą na nowo.

Wtedy w użycie idzie botoks i liftingi. Dr Hervé Raspaldo widzi też przyczynę boomu swojego zawodu w nudzie pandemicznej codzienności. Niektórzy pacjenci chcą się odmienić, a zakup nowego ciucha już tej roli w czasach izolacji nie spełnia.

Paradoksalnie w decyzji o zabiegu poprawy facjaty pomaga też codzienne noszenie masek. Kilkudniowe, widoczne skutki operacji można „na zewnątrz” ukryć pod maską…

Trzeba dodać, że operacje plastyczne i tak zawsze były w Szwajcarii dość popularne. Kraj ten przez lata zajmował pierwsze miejsce pod względem używania skalpela w celach estetycznych biorąc pod uwagę wielkość populacji do ilości zabiegów. Na drugim miejscu na świecie była Brazylia.

Źródło: France Info

REKLAMA