Premier ma dość władz medycznych. Uczniowie wracają do szkół, restauracje zostaną otwarte

Jedna z bułgarskich restauracji nad Morzem Czarnym. Foto: Pixabay
Jedna z bułgarskich restauracji nad Morzem Czarnym. Foto: Pixabay
REKLAMA

Od poniedziałku wszystkie szkoły w mniejszych miejscowościach Bułgarii zostaną otwarte dla uczniów starszych klas (5-12) – zapowiedział w niedzielę premier Bojko Borisow. Potwierdził też, że zamknięte obecnie z powodu pandemii lokale gastronomiczne zostaną otwarte 1 marca.

Premier zadeklarował, że decyzja w tej sprawie jest ostateczna i nie będzie tolerował dalszego sprzeciwu ze strony władz medycznych. Do tego czasu powinna w jego ocenie minąć obecna fala zakażeń.

Decyzja szefa rządu jest sprzeczna ze stanowiskiem głównego inspektora sanitarnego Angeła Kunczewa, według którego szczyt obecnej fali nastąpi za trzy tygodnie i potrwa do końca marca, tj. niemal do wyborów parlamentarnych wyznaczonych na 4 kwietnia. Zdaniem Kunczewa wszystko będzie zależeć od wariantu koronawirusa.

REKLAMA

Wygląda więc na to, że w pewnych aspektach sytuacja jest trochę podobna do tej w Polsce. „Autorytety medyczne” próbują dyktować warunki gry oraz, nie licząc się z żadnymi konsekwencjami swoich decyzji, eskalują poczucie strachu, podbijają efekt „zagrożenia pandemią” oraz rozdają razy wszystkim tym, którzy sprzeciwiają się ich fanaberiom.

Kunczew, krytykując pomysł zlikwidowania lockdownu, powiedział np., że w ostatniej dobie 68 na 96 wykonanych testów wykazało wariant brytyjski, który rozprzestrzenia się szybciej i dotyka młodszych ludzi, poniżej 50 roku życia, inaczej niż dotychczas dominujący wariant.

No więc skoro brakuje już innych argumentów, „autorytety medyczne” sięgają w Bułgarii, jak i w całej Europie, po „wariant brytyjski”. A gdy i to nie zadziała, to pewnie niebawem postraszą nas „wariantem jemeńskim”, a może „turkmeńskim”, tudzież „wenezuelskim”. Przypomnijmy, że niedawno było głośno w Polsce o „wariancie czeskim”, chociaż ani Czesi, ani nikt inny – poza ministrem Niedzielskim – o nim nie słyszał.

Premier Bojko Borisow postanowił jednak nie ulegać tej presji i nie dał się zakrzyczeć medycznym „wróżbitom”. Dlatego też w tym kraju, którego mieszkańcy w przytłaczającej większości są przeciwko antykovidowemu szczepionkowemu szaleństwu, wraca normalność.

Szkoda, że nie u nas.

Kabaret. Niedzielski potwierdza przypadki „czeskiego wariantu” COVID-19. Czesi nic o nim nie wiedzą

NCzas/PAP

REKLAMA