Biden zmuszony do reakcji. Jego bliski współpracownik, zastępca sekretarz prasowej, zdymisjonowany za ordynarne groźby pod adresem dziennikarki

TJ Ducklo, zastępca sekretarz prasowej Białego Domu groził dziennikarce, że ją zniszczył zażądał niepublikowania artykułu o jego romansie i zwracał się do niej w wulgarny sposób. Zdjęcie: YT/ Fox News
TJ Ducklo, zastępca sekretarz prasowej Białego Domu groził dziennikarce, że ją zniszczył zażądał niepublikowania artykułu o jego romansie i zwracał się do niej w wulgarny sposób. Zdjęcie: YT/ Fox News
REKLAMA

Biały Dom ogłosił, że przyjął dymisję rzecznika prezydenta USA Joe Bidena – TJ Ducklo, który groził jednej z dziennikarek i podczas rozmowy telefonicznej z nią wygłaszał pod jej adresem ordynarne uwagi. Przez tygodnie Biden i jego ludzie udawali, że nic się nie wydarzyło.

32-letni TJ Ducklo, który był częścią zespołu wyborczego Bidena, dołączył do administracji Białego Domu po wyborach prezydenckich i został zastępcą Jen Psaki, prezydenckiej rzeczniczki. To drugi w hierarchii Białego Domu członek administracji odpowiadający za komunikację. Wraz z Jen Psaki dzieli funkcje rzecznika prezydenta Joe Bidena i rzecznika Białego Domu.

Skandal zaczął się 20 stycznia dokładnie w dniu inauguracji prezydenta Joe Bidena. Reporterka „Politico” Tara Palmeri skontaktowała się z dziennikarką „Axios”, Alexi McCammond. Chciała uzyskać jej komentarz do historii, która opisywała. Chodziło o romans pomiędzy McCammond, a TJ Ducklo, nowym zastępcą sekretarza prasowego Białego Domu.

REKLAMA

Romans oznaczał naruszenie powszechnie przyjętych w mediach amerykańskich, w rządzie i w Białym Domu standardów, bo McCammond opisywała dla „Axios” kampanię wyborczą Bidena, a później prace związane z okresem przejściowym i powoływaniem jego administracji.

Alexi McCammond powinna była prosić redakcję o przydzielenie jej innego zadania, jeśli chciała sobie romansować z jednym z najbliższych ludzi Bidena. Albo jej kochanek Ducklo powinien był zrezygnować z kariery przy Bidenie.

I to właśnie chciała opisać reporterka „Politico” Tara Palmeri prosząc McCammond o komentarz. Zaś jeden z kolegów z redakcji zostawił sekretarzowi prasowemu Bidena prośbę o kontakt.

Jak się okazało ten zamiast skontaktować się z dziennikarzem zadzwonił do Tary Palmeri. Najwyraźniej jego kochanka McCammond opowiedziała mu o rozmowie z nią.

W czasie rozmowy z Palmeri, Ducklo w wulgarnych słowach zażądał od niej, by nie publikowała tej historii. – Zniszczę cię – krzyczał Ducklo grożąc, że zrujnuje jej reputację. Krzyczał też, że Palmeri mści się bo kiedyś jakiś mężczyzna chciał „piep..ć McCammond”,, a nie ją. Palmeri miała być też zazdrosna o romans McCammond z Ducklo.

Teraz na jaw wyszła sprawa nie tylko romansu, ale też obrzydliwego telefonu jaki wykonał człowiek Bidena i gróźb jakie słał pod adresem dziennikarki.

Co więcej, okazało się ze redakcja dziennikarki kontaktowała się z Białym Domem w sprawie zachowania i gróźb Ducklo. Biały Dom przyznał że zachowanie było „niewłaściwe”, ale w żaden sposób nie ukarał sekretarza prasowego.

Dopiero kiedy cała sprawa zaczęła wychodzić na jaw „ukarano” go zawieszając na tydzień bez wynagrodzenia i odsuwając od kontaktów z redakcją „Politico”, z którego jest obrażona przez niego dziennikarka. Ta karykatura kary wywołała reakcje kolejnych dziennikarzy, którzy zaczęli przypominać buńczuczne zapowiedzi Bidena o tym, jak wysokie będą standardy zachowania i pracy jego administracji.

„Jesteśmy zaangażowani w codzienną walkę o spełnienie standardów, wyznaczonych przez prezydenta poprzez traktowanie ludzi z szacunkiem i godnością” – zapewniła obłudnie Psaki.

Sam Ducklo zamieścił na Twitterze oświadczenie, w którym napisał, że żałuje swoich „niedopuszczalnych czynów„. „Nie ma słów na tyle mocnych, by wyrazić mój żal, zażenowanie i wstręt z powodu mojego zachowania. Użyłem języka, którego żadna kobieta nie powinna nigdy słyszeć, szczególnie w sytuacji, gdy tylko próbowała wykonywać swoją pracę” – oświadczył.

„To był odrażający, lekceważący i niedopuszczalny język, którym zbulwersowałem, zawstydziłem i rozczarowałem kolegów z Białego Domu i prezydenta Bidena” – dodał.

Dzień po swoim zaprzysiężeniu Biden ostrzegł swoich współpracowników, że nie będzie tolerował żadnych tego typu incydentów. „Nie żartuję kiedy mówię: jeśli pracujesz ze mną i usłyszę, że przejawiasz wobec kogoś brak szacunku lub pogardę, zwolnię cię od razu. Nie będzie żadnych 'jeśli’ czy 'ale'” – mówił prezydent.

Nawet dziennikarz stacji CNN uprawiającej na rzecz Bidena propagandę nazwał słowa prezydenta kłamstwem. Chodziło o to, że Biały Dom od tygodni wiedział o skandalu i nie reagował. „Standardy, które nie są przestrzegane, nie są standardami. To kłamstwa” – tak skomentował zapowiedzi Bidena o wyrzucani tych, którzy nie szanują innych.

REKLAMA