Prezydent Macron znalazł w wiceprezydent USA Kamali Harris pokrewną duszę

Kamala Harris. / foto: Wikimedia, autor: Gage Skidmore
REKLAMA

Okazuje się, że tą dwójkę polityków połączyła transatlantycka troska o… „równość płci”. Kamala Harris i Emmanuel Macrona rozmawiali telefonicznie 15 lutego. Po 4 latach rządów Donalda Trumpa, francuski prezydent ma znowu za oceanem partnerów, którzy mówią podobnie.

W rozmowie szybko poruszono kwestię „równości płci”, o czym donosi tygodnik „Le Point”. Pzoa tym był „klimat” i jeszcze „kryzysy regionalne”.

Francuski prezydent i amerykańska wice „zgodzili się co do potrzeby bliskiej dwustronnej i wielostronnej współpracy, aby uporać się z Covid-19, zmianami klimatycznymi i wspierać demokrację w kraju i na całym świecie”.

REKLAMA

W komunikacie po rozmowie dodano jeszcze nadzieję „ożywienia sojuszu transatlantyckiego”. Paryż liczy, że pomysły Trumpa wymagające odpowiedniego poziomu wydatków państw NATO na armię, zostaną odłożone w kąt.

Nad Sekwaną nie kryto się specjalnie z aprobatą decyzji o wstrzymaniu się USA z wycofywania swoich żołnierzy z Niemiec. Kryteria Donalda Trumpa, przestają obowiązywać, chociaż we Francji twierdzi się, że to Trump destabilizował NATO…

Teraz relacje transatlantyckie oprą się na „postępach Postępu”. Zresztą Kamala Harris „podziękowała prezydentowi Macronowi za jego przywództwo w kwestii wprowadzania równości płci”. Sam Emmanuel Macron skomentował ową wymianę myśli z Harris na Twitterze.

Oświadczył, ze jest zadowolony z pierwszej rozmowy i dodał: „podejmijmy razem wszystkie wyzwania, przed którymi stoimy: klimat, równość płci, kryzysy regionalne i nasza współpraca kosmiczna”. Strach się bać…

Źródło: VA/ Le Point

REKLAMA