Niedzielski nadal straszy lockdownem, a branża turystyczna ma już dość. „W galeriach handlowych jest znacznie więcej zakażeń”

Czarny czwartek dla podhalańskich przedsiębiorców/Fot. Facebook Szczyrkowska Izba Gospodarcza
Obrazek ilustracyjny/Czarny czwartek dla podhalańskich przedsiębiorców/Fot. Facebook Szczyrkowska Izba Gospodarcza
REKLAMA

Rząd miłościwie otworzył hotele i stoki. Jednak spokój branży turystycznej nie trwał długo. Media społecznościowe obiegło bowiem nagranie z Krupówek, a minister pandemicznego resortu zdrowia Adam Niedzielski porównał grupę bawiących się turystów do sytuacji z Lombardii. Zagroził trzecią falą koronawirusa i kolejnym lockdownem.

„Rok temu mecz przyspieszył rozwój pandemii w Europie. Nie chciałbym żeby Krupówki stały się symbolem III fali w Polsce” – grzmiał Niedzielski.

REKLAMA

Zwołano nawet specjalną konferencję prasową z uwagi na wydarzenia z minionego weekendu w Zakopanem.

Tymczasem przedstawiciele branży hotelarskiej i właściciele stoków narciarskich mówią wprost – ich otwarcie nie odpowiada za wzrost zakażeń. Jak twierdzą, problem – jeśli już – leży w galeriach handlowych.

– Jeżeli decyzje państwa miałyby opierać się w głównej mierze na sprytnie skadrowanych obrazkach z nielegalnego, weekendowego zgromadzenia w jednym mieście czy z kilku stoków, to byłoby to głęboko niesprawiedliwe – wskazał w rozmowie z money.pl współzałożyciel sieci Zdrojowa Hotels Jan Wróblewski.

Wskazał, że jego zdaniem wzrost liczby pozytywnych wyników testów to efekt otwartych od przeszło dwóch tygodni centrów handlowych. Nie zaś otwartych oficjalnie kilka dni temu hoteli.

Wróblewski podkreślił, że w pierwszych dniach „odmrożenia” sanepid przeprowadził tysiące kontroli. Nieprawidłowości wykazano zaledwie w pojedynczych przypadkach.

– Mamy już dość. Byliśmy zamknięci cały grudzień i styczeń, ciągle obrywamy po głowie, tylko za to, że chcemy pracować. W galeriach handlowych jest znacznie więcej zakażeń, tam szukajmy przyczyn. Zostawmy otwarte stoki – mówił z koeli właściciel m.in. stoku narciarskiego, Grzegorz Schabiński z Chyrowa Ski.

Jego zdaniem rząd powinien wynająć wszystkie zamykane obiekty, aby przedsiębiorcy mieli na chleb. Jak dodał, na srokach zachowany jest reżim sanitarny. Ponadto, podobnie jak w przypadku hoteli, sanepid podczas zmasowanych kontroli na stokach nie wykazał żadnych nieprawidłowości.

– Apeluję, by wprowadzono ankiety przy testach na COVID-19. Każdy badany powinien odpowiedzieć, czy był ostatnio na stoku, w hotelu czy galerii handlowej. Wtedy okaże się, gdzie jest najwięcej zakażeń. Wydrukować ankietę to żaden problem – zaapelował do rządu Schabiński.

Przedsiębiorcy wskazują, że odrabianie strat po lockdownie to co najmniej kilka lat. – Trzeciego zamknięcia branża po prostu nie przeżyje, obawiamy się, że bardzo wiele hoteli nie doczeka już sezonu letniego. Desperacja przedsiębiorców na Podhalu jest już tak wysoka, że część lokalnych biznesów, często małych rodzinnych, nie będzie stać na ponowne zamknięcie, bo oznaczałoby to ich trwałą likwidację – podkreślał Wiktor Wróbel, prezes spółki Nosalowy Dwór.

Hotele już się nie zamkną?

Jak dodał, część hoteli już „leci na oparach”. Zdaniem Wróbla, hotelarze mogą podjąć decyzję o niezamykaniu działalności, nawet w obliczu kolejnych rządowych koronarestrykcji.

– Obostrzenia i tak powodują, że obłożenie jest ograniczone do 50 proc., a restauracje z jedzeniem na miejscu są zamknięte. Dalsze utrzymanie otwartych hoteli pozwoli jeszcze bardziej rozładować ten ruch, bo rezerwacje na teraz motywowane są niepewnością czy hotele za chwilę nie zostaną znów zamknięte – wskazał.

– Czujemy się, jako zakopiańscy hotelarze, ofiarami medialnej nagonki wywołanej przez jednostkowe incydenty. Mamy nadzieję, że rządzący też tak to ocenią i pokierują się zdrowym rozsądkiem – wyraził nadzieję przedsiębiorca.

Źródła: money.pl/Twitter/nczas.com

REKLAMA