Pandemia lęku. Psycholog wyjaśnia, dlaczego maseczki szkodzą dzieciom [VIDEO]

Maseczka/Foto: PAP
Maseczka/Foto: PAP
REKLAMA

Psycholog Bogna Białecka wskazała, że mniemana pandemia może odbijać się na rozwoju emocjonalnym dzieci. Problemem jest nie tylko lockdown i zdalna edukacja, lecz także maseczki. Prezes Fundacji Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii podkreślała również, że ogromny wpływ na emocje dzieci ma stan emocjonalny rodziców.

– Problem z maskami jest taki, że z komunikatów niewerbalnych zostaje nam ton głosu i oczy. Oczy, owszem, bardzo dużo nam mówią o emocjach czy o postawie drugiej osoby, ale brakuje całej mimiki większości twarzy. O ile dorośli czy nawet nastolatkowie są w stanie sobie z tym poradzić, bo już mamy pewne doświadczenia i jesteśmy w stanie sobie pewne informacje uzupełnić, że jeżeli ktoś mówi jakimś tonem głosu to prawdopodobnie pod tą maseczką się kryje uśmiech, o tyle dzieci dopiero się tego uczą. Może nie myślimy o tym na co dzień, ale jak kilkuletnie dziecko widzi dookoła siebie samych ludzi z twarzami zakrytymi maskami, to ono nie uczy się poprawnego odczytywania mowy ciała, co ma bardzo zły wpływ na rozwój emocjonalny – podkreśliła Białecka.

Psycholog zaznaczyła, że negatywne skutki można jednak częściowo wyeliminować. – Ten (zły – przyp. red.) wpływ jest po części niwelowany, jeżeli dziecko ma normalny kontakt twarzą w twarz z osobami niezamaskowanymi, np. z rodzicami w domu – mówiła.

REKLAMA

Dziecko „zaraża się” lękiem od rodziców

Jednocześnie psycholog zwróciła uwagę, że istotny wpływ na dzieci mają zachowania rodziców. – Bywają osoby tak przesiąknięte lękiem, że np. chodzą też w maseczkach w domu, mimo że nie ma nawet takiej potrzeby, nie ma takich wymogów. W tym momencie dziecko cały czas widzi zamaskowanego rodzica, cały czas nie widzi twarzy. Bardzo źle to będzie wpływało na jego rozwój – podkreśliła.

– Sytuacja, w której sam rodzic na co dzień jest przesiąknięty lękiem powoduje, że jego dziecko też będzie lękowe. Będzie się tymi emocjami zarażać. (…) Musimy jako dorośli zadbać o swój stan emocjonalny, o to, żeby nie żyć w stanie permanentnego lęku – zaapelowała Białecka.

Prezes Fundacji Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii wskazała również na fakt, że w naturalny sposób dzieci w okresie wczesnoszkolnym boją się chorób i śmierci. Lęk ten może być w obecnej sytuacji podsycany. – U dzieci rozwojowo, między 6 a 8 rokiem życia, następuje okres, kiedy bardzo boją się chorób i śmierci. To jest rozwojowe. To znaczy, że myślą o śmierci, o umieraniu, o chorobach. Przy czym w naturalnych okolicznościach te lęki dosyć szybko są wygaszane, bo żyjemy generalnie w bezpiecznym świecie. Natomiast w obecnej sytuacji pierwszy problem, jaki się pojawia to to, że te lęki będą potęgowane przez sytuację zewnętrzną. Mogą być dodatkowo potęgowane przez postawę rodziców. To, co czują rodzice, ogromnie wpływa na emocje szczególnie małych dzieci (przedszkolnych, wczesnoszkolnych) – mówiła Bogna Białecka.

Źródło: TV Trwam

REKLAMA