Znane są okoliczności śmierci Aleksandra Doby. Nic nie wskazywało na tragedię

Aleksander Doba nie żyje.
Aleksander Doba. / foto: Wikimedia, autor: Jarosław Roland Kruk, CC-BY-SA-3.0
REKLAMA

We wtorek media obiegła tragiczna wiadomość o śmierci znanego podróżnika Aleksandra Doby. Według ustaleń portalu polsatnews.pl, mężczyzna po wejściu na szczyt Kilimandżaro – najwyższej góry w Afryce – nagle zasłabł i stracił przytomność.

Polsatowinews.pl informacje o ostatnich chwilach Doby opisał Łukasz Nowak, założyciel Klubu Podróżników Soliści i organizator wyprawy na Kilimandżaro. Potwierdził, że 75-letni podróżnik zdobył najwyższy szczyt w Afryce w poniedziałek ok godz. 11.

Doba wszedł na szczyt w asyście dwóch doświadczonych przodowników, którzy zrobili mu pamiątkową fotografię. – Przed wykonaniem zdjęcia poprosił o chwilę odpoczynku. Później stracił przytomność, a zaraz później ustały jego funkcje życiowe – powiedział Nowak.

REKLAMA

Wcześniej nic nie wskazywało na to, że podróżnik może mieć kłopoty ze zdrowiem. Nie miał choroby wysokościowej. Sprawiał wrażenie szczęśliwego i pełnego wigoru.  – Mówił, że jest w świetnej formie, krzyczał „Afryka dzika” i że jest szczęśliwy – dodał założyciel Klubu Podróżników Soliści.

Doba zasłabł na szczycie. Mimo podjętej reanimacji nie udało się go uratować. Jego ciało zostało zabezpieczone i zniesione w czym pomogli pracownicy parku. Później zwłoki zostały przetransportowane do szpitala w Moshi, w Tanzanii.

Na razie nie ustalono jeszcze przyczyny zgonu, ale wszystkie okoliczności wskazują, że był to zawał serca.

Doba prowadził bardzo aktywny tryb życia. Latał szybowcami, skakał ze spadochronem, pływał jachtami. Sześć lat temu został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a później Medal Stulecia Odzyskanej Niepodległości.

 

REKLAMA