Koronawirus pozamykał granice, co stanowi poważny cios mocni ideologicznego i symbolicznego projektu strefy swobodnego podróżowania w UE, czyli Schengen. Granice zamknięto czasowo, ale dla niektórych to symbol.
O ile zamykanie granic na obrzeżach UE jeszcze jakoś przełknięto, to restrykcje wprowadzane przez zajmujące sporo miejsca na mapie Europy Niemcy są już nie tylko zauważalne, ale i odczuwalne przez kilku sąsiadów.
Od wtorku 2 marca negatywny test na Covid-19 staje się obowiązkowy przy przekraczaniu granicy z Alzacji do Niemiec. Departament francuski Mozeli został zaklasyfikowany przez Berlin jako „obszar o wysokiej cyrkulacji wirusa”.
Wywołało to irytację Paryża. Francja do tej pory i tak wyraźnie cieszyła się preferencyjnym traktowaniem. Berlin wcześniej przywrócił systematyczne kontrole celne już dwa tygodnie temu w przypadku Czech i Austrii. Cząstkowe kontrole obejmowały też granicę z Polską.
Francja ma problem z pracownikami transgranicznymi, a chodzi to o kilkanaście tysięcy osób mieszkających w tym kraju i pracujących w RFN.
Nagle okazuje się, że to złamanie praktyki „codziennego życia zgodnie z fundamentalną zasadą europejskiej idei swobodnego przepływu osób”.
Po interwencji ministra ds. europejskich Clémenta Beaune’a, Berlin troch e ograniczenia rozluźnił. Nie będzie stałych kontroli celnych, ale wynik testu będzie ważny przez 48 godzin.
Media podkreślają jednak, że UE przeżywa ponownie scenariusz z marca 2020 r., z coraz większą liczbą przeszkód w swobodnym przemieszczaniu się po strefie Schengen.
Tymczasem po 25 latach jej wprowadzenia ludziska się po prostu przyzwyczaiły… Było to jedno z największych i spektakularnych osiągnięć w UE. Jak się okazuje, wcale nie musi być trwałe.
La situation épidémiologique évolue rapidement.
Rendez-vous sur https://t.co/uhs9OUpuaA pour retrouver en temps réel toutes les informations relatives aux mesures sanitaires & éventuelles restrictions de voyage en vigueur pays par pays ↓#ReopenEU #StrongerTogether
— Commission européenne 🇪🇺 (@UEFrance) November 8, 2020