Tęczowy skandal w Wielkiej Brytanii. „Kliniki” dla zmiennopłciowców oferują dzieciom specyfiki „zmieniające” płeć

Majchrowski/Zdjęcie ilustracyjne. Uczniowie na nowojorskiej paradzie równości Zdjęcie: ZUMA Wire Newscom
Zdjęcie ilustracyjne. Uczniowie na nowojorskiej paradzie równości Zdjęcie: ZUMA Wire Newscom
REKLAMA

Brytyjski dziennik odkrył, iż lekarze z Unii Europejskiej przepisują brytyjskim dzieciom specyfiki na „zmianę płci”. Nikczemne praktyki oparte na ideologii LGBT odbywają się bez zgody i wiedzy rodziców.

Brytyjski dziennik „Daily Telegraph” przeprowadził śledztwo w sprawie przepisywania dzieciom specyfików blokujących ich dojrzewanie płciowe, albo hormonów przeciwnej płci.

Od grudnia, po wyroku sądu zabroniona jest sprzedaż takich specyfików bez zgody rodziców, konsultacji lekarskich i potwierdzenia wszystkiego przez sąd.

REKLAMA

Chodzi o często nieodwracalne zmiany w organizmie młodego człowieka poddanego działaniu takich środków. Okazuje się, że handel i przepisywanie takich środków przeniosło się do sieci.

Przez wykorzystanie luk prawnych takie „usługi” oferowane są w sieci przez „kliniki”, czy „lekarzy” z tereny Unii. W Wielkiej Brytanii nadal honorowane są recepty wypisywane przez lekarzy z państw unijnych.

Dziennikarka „Daily Telegraph” podając się za 15-lewtnią dziewczynkę nawiązała w sieci kontakt z „z kliniką” GenderGP i już po dwóch konsultacjach za pomocą Sype’a otrzymała receptę na testosteron.

„Klinika” nie prosiła o żaden kontakt z rodzicami. Po pierwszym kontakcie dziennikarka została przekierowany na „konsultacje” online do lekarza z Egiptu.

Yasmeen El Rakhawy, sądząc, że rozmawia z 15-latką powiedział dziennikarce, że kliniki internetowe, takie jak GenderGP, nie muszą przeprowadzać tak wielu badań, i konsultacji jak inne placówki.

– Nie trzeba robić żadnych sesji z poradami. To nie jest wymagane. Nie potrzeba żadnych regularnych konsultacji lekarskich – zapewniał Egipcjanin.

To jest potrzebne tylko wtedy, gdy pojawiają się obawy i wątpliwości – mówił. Oczywiście dziennikarka ich „nie miała”. Egipcjanin pogratulował również decyzji o tym, że nie będzie miała dzieci. – To wspaniale – powiedział.

Po trzech kontaktach w tym dwóch z Egipcjaninem i kilku mailach reporterka otrzymała receptę. Wystawił ją lekarz z Rumunii, z którym nie miała żadnego kontaktu.

Okazuje się, że GenderGP przepisywał już recepty nawet 12-letnim i 10-letnim dzieciom. Potwierdzili to szefowie dopuszczającego się nikczemnych praktyk zakładu. 10-latki otrzymywały blokery dojrzewania.

W przesłanym oświadczeniu Gender GP stwierdza, że „nie wszyscy rodzice są pomocni”, dlatego czasami „terapia bez ich zgody może być konieczna”. Oświadczono również, że, specjaliści Gender GP są „bardzo doświadczeni i w pełni wykształceni w zakresie opieki nad osobami zmiennopłciowymi”.

„GenderGP działa zgodnie z modelem opieki afirmującym płeć. Pacjenci zmiennopłciowi w każdym wieku, którzy przychodzą do nas, mogą mieć pewność, że otrzymają wsparcie i pełen współczucia dostęp do opieki medycznej” – napisano.

Na swojej stronie internetowej artykuł „”Daily Telegraph” określono jako „fake news”.

„Osoby trans istnieją, ścieżki leczenia są jasne. Skandal nie polega na tym, że GenderGP zapewnia opiekę, ale w tym, że krajowi świadczeniodawcy opieki wstrzymują ją. Nigdy się nie poddamy ”– oświadczył zakład zmieniania płci.

Założycielką Gender GP prowadzącego nikczemny, oparty na ideologii LGBT biznes „zmieniania płci” dzieciom jest niejaka Helen Webberley, która została zwieszona za przepisywanie hormonów dwunastolatkom.

W 2019 roku została ona skazana na grzywnę za prowadzenie nielegalnej „kliniki” dla zmiennpołciowców w swoim domu. Wtedy wyjechała do Hiszpanii i otworzyła działająca w sieci GenderGP.

 

REKLAMA