Łatwy dostęp do broni zwiększa bezpieczeństwo i wzmacnia gospodarkę. „Dane wskazują, że liczba broni nie wpływa na wzrost zabójstw z jej użyciem” [VIDEO]

Zdjęcie ilustracyjne. / foto: YouTube
Zdjęcie ilustracyjne. / foto: YouTube
REKLAMA

Dominik Cwikła w najnowszym vlogu wskazuje, jakie zalety związane są z liberalizacją prawa do posiadania broni. Jak zaznacza prawicowy publicysta, nie tylko zwiększyłoby to bezpieczeństwo zarówno poszczególnych obywateli jak i całego społeczeństwa, ale też wpłynęłoby pozytywnie na gospodarkę państwa. Przytacza również dane jasno wskazujące, że nie ma korelacji między większą liczbą broni w rękach obywateli a liczbą zabójstw z jej użyciem.

Dziennikarz zaczyna od przypomnienia niedawnej afery z samopostrzeleniem się ochroniarza w Sejmie. Jak zwraca uwagę, w razie łatwiejszego dostępu do broni, liczba tego typu zdarzeń byłaby mniejsza, ponieważ ludzie byliby bardziej oswojeni z obsługą broni i zachowywaniem podstawowych zasad bezpieczeństwa.

Kolejnym przytoczonym argumentem jest fakt, że łatwy dostęp do broni zwiększyłby także bezpieczeństwo – zarówno osobiste, jak i publiczne. Skorzystałyby także osoby, które nie nosiłyby broni. Dominik Cwikła przytacza przy tym masakrę na wyspie Utoya w Norwegii, której dokonał Anders Breivik.

REKLAMA

– Gdyby nie było tam takich restrykcji odnośnie broni, to przypuszczam, że ktoś byłby tam uzbrojony i mógłby się obronić. A tak? Odludzie, nikt nie może legalnie posiadać broni. W tym momencie, jeśli ktoś chce zrobić masakrę – dokona jej. Breivikowi się udało – mówi publicysta.

Ponadto zwraca uwagę, że „brak posiadania broni zmusza nas do próby ucieczki i czekania na to, aż przybędą służby”.

– Służby czasem są zajęte. Czasem mają bardzo daleko – jak w przypadku tej wyspy – w związku z tym największe bezpieczeństwo jest wówczas, gdy po prostu posiadamy broń, którą możemy się sami obronić – podkreśla Cwikła.

Odpowiada także na zarzut, jakoby Polacy mieli się masowo wybijać, gdyby pozwolono im bez większego problemu posiadać broń palną.

– Pierwszą rzeczą, jaką człowiekowi przyjdzie do głowy nie będzie przecież strzelanie do ludzi, do „sąsiada-złodzieja” – podkreśla, po czym przytacza dane dotyczące ilości broni w wybranych krajach na 100 mieszkańców oraz liczby zabójstw z użyciem broni na 100 tys. mieszkańców. Jak zwraca uwagę, te dane udowadniają, że „nie ma korelacji między ilością broni” w kraju z ilością zabójstw. Wymienia m.in. USA, gdzie na 100 mieszkańców przypada 88,8 sztuk broni, zaś liczba zabójstw na 100 tys. mieszkańców z użyciem broni wynosi zaledwie 2,97. W Szwajcarii liczby te wynoszą odpowiednio 45,7 i 0,77. Z kolei w Norwegii jest to 31,3 i 0,05, zaś we Francji 31,2 i 0,06.

Z kolei w krajach z wysokim ubóstwem oraz przestępczością, mimo mniejszej ilości broni, liczba zabójstw jest o wiele większa. Jako przykład podaje Brazylię i Honduras, gdzie liczba broni na 100 mieszkańców wynosi 8 oraz 6,2, zaś liczba zabójstw na 100 tys. mieszkańców wynosi aż 18,10 i 68,43. Najwyraźniej brak korelacji widać na przykładzie Polski oraz Ekwador. Liczba broni na 100 mieszkańców wynosi tyle samo, bo 1,3, jednak liczba zabójstw z jej użyciem jest drastycznie różna. W Polsce wynosi ona 0,09, natomiast w Ekwadorze 12,73.

Poniżej cały materiał.

REKLAMA