Punkty za płeć dotarły do amerykańskiej armii. Premiowane będą czarne lesbijki?

Gen. van Ovost Fot. Wikipedia
REKLAMA

System punktów za pochodzenie to socjalistyczny wynalazek, który miał walczyć z nierównościami społecznymi. Efekt bywał odwrotny od zamierzonego. Punkty za chłopskie pochodzenie przyznawano w PRL w ubieganiu się o studia, na Zachodzie wyrównywano w ten sposób szanse Afroamerykanów. Teraz także kobiet.

8 marca prezydent USA Joe Biden mianował w armii amerykańskiej dwie nowe „dowódczynie”. Wybór daty i „postępowe” nastawienie glownego lokatora Białego Domu wskazują, że i tu znaczenie miały punkty, może nie za pochodzenie, ale za… płeć.

Dwie panie generał zostały szefami dowództw wojskowych. Generał Sił Powietrznych USA Jacqueline Van Ovost to jedyna kobieta w randze 4-gwiazdkowego generała, najwyższego stopnia w armii USA. Została szefem transportu logistycznego (Transcom).

REKLAMA

Z kolei trzygwiazdkowa generał armii Laura Richardson została mianowana na szefa Dowództwa Południowego (Southcom – Ameryka Środkowa i Łacińską). Oczekuje się, że wkrótce przybędzie jej czwarta gwiazdka.

Nominacje musi jeszcze zatwierdzić Senat, ale nie powinno z tym być kłopotu, bo Demokraci mają tam większość, a i Republikanie nie chcą sobie zasłużyć na miano mizoginów.

Nie umniejszając umiejętności generałów-niewiast w awansie pomogła im płeć, a sam Biden mówił przy tej okazji, że „dziś jest Międzynarodowy Dzień Kobiet i musimy docenić osiągnięcia tych dwóch pionierek”.

Armia amerykańska ma jedenaście dowództw wojskowych, wszystkie dowodzone przez czterogwiazdkowych generałów. New York Times twierdzi, że wprowadzenie do tego grona dwóch kobiet to nie do końca zasługa Bidena. O nominacjach tych dwóch kobiet-generałów zadecydował Pentagon już w zeszłym roku.

Ogłoszenie decyzji zostało jednak przełożone na czas po listopadowych wyborach prezydenckich. Sekretarz obrony Mark Esper miał się ponoć obawiać reakcji prezydenta Donalda Trumpa.

Źródło: AFP/ Le Figaro

REKLAMA