
W mediach trwa otwarta wojna między byłymi i obecnymi członkami podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza. Przedmiotem sporu jest brzoza, o którą miał zahaczyć prezydencki samolot.
10 kwietnia 2010 roku miała miejsce największa jak dotąd katastrofa lotnicza w historii Rzeczypospolitej Polskiej. Samolot Tu-154, na którego pokładzie znajdowali się m.in. prezydent Lech Kaczyński i jego żona Maria Kaczyńska, rozbił się nieopodal lotniska w Smoleńsku. Przyczyną katastrofy miało być, oficjalnie, utracenie sterowności po tym, jak samolot zahaczył o brzozę – w połączeniu z fatalnymi warunkami (m.in. mgłą) poskutkowało to tragedią.
Sprawę ponownie zaczęła badać podkomisja Antoniego Macierewicza – zespół sprawdzał m.in., czy w Smoleńsku nie doszło aby do zamachu. Podkomisja wciąż nie opublikowała raportu końcowego. Antoni Macierewicz obiecywał, że raport będzie opublikowany przed 10. rocznicą katastrofy smoleńskiej. Następnie mówił, że opublikuje raport po kampanii prezydenckiej. Teraz twierdzi, że dane zostaną udostępnione tuż po tym, jak przeminie domniemana pandemia koronawirusa.
Brzoza za 2,5 miliona złotych
Były ekspert komisji, Glen Jorgensen, zarzuca obecnym członkom, że nie zgodzili się na eksperyment, podczas którego umieszczona na rozpędzonym samochodzie brzoza miałaby zderzyć się ze skrzydłem wynajętego w tym celu TU-154.
Tadeusz Antoniak i Maciej Rusiński, wchodzący w skład obecnej komisji, odpowiedzieli byłemu ekspertowi na łamach „Gazety Polskiej”. Stwierdzili, że proponowane przez Duńczyka działania nie są konieczne, a w dodatku ich koszt wyniósłby ok. 2,5 mln złotych.
Jorgensen odpowiedział im w wywiadzie dla wPolityce.pl:
– Brzoza do wykonania koniecznego eksperymentu w USA, którą z powodzeniem można było kupić na terenie Stanów, jak wszystkie poprzednie drzewa za niewielką sumę pieniędzy, nagle u panów Antoniaka i Rusińskiego kosztuje 2,5 mln złotych, i to miałoby tłumaczyć brak przeprowadzenia kluczowego eksperymentu – uważa Duńczyk.
4 lata śledztwa pochłonęły miliony złotych
Prace komisji Macierewicza były wysoce kontrowersyjne. 4 lata prowadzenia śledztwa pochłonęły miliony złotych z polskiego budżetu. Przez długi czas członkowie komisji unikali odpowiedzi na pytania o koszty, jakie ponosił budżet państwa. Wiadomo, że w samym 2016 r. podkomisja wydała łącznie ok. 1,5 mln zł. W ciągu dwóch pierwszych lat kwota urosła do 5 milionów 900 tysięcy złotych.
W czasie prac pojawiały się coraz to „nowsze, lepsze” teorie. Najsłynniejsza, autorstwa Wacława Berczyńskiego, mówi o bombie termobarycznej, która miała rozerwać samolot. Barczyński twierdził również, że Tupolew mógł lecieć dalej tylko z jednym skrzydłem, a uderzenie w ziemie nie powinno być groźne dla pasażerów.
W raporcie technicznym członkowie komisji przekonywali, że wina leży po stronie Rosjan. Sugerowano także, że coś mogło się stać z samolotem podczas remontu, który przechodził w Rosji.
Źródło: Telewizja Republika, WP, TVN24, PR24, wPolityce.pl, NCzas