Celem jest przemiana rzeczywistości, a pandemia jest pretekstem. Chodzi o nową komunę

Grzegorz Braun. Foto: PAP
Grzegorz Braun. Foto: PAP
REKLAMA

O nowym polskim ładzie, zapowiadanym przez premiera Mateusza Morawieckiego, o braku logiki w działaniach rządu, o przyspieszeniu na punkcie szczepień, o dorzynaniu przedsiębiorstw nowymi podatkami – z posłem Konfederacji Grzegorzem Braunem rozmawia redaktor naczelny nczas.com, Tomasz Sommer.

  • Wywiad przeprowadzono w lutym 2021 roku. Na ile się sprawdził?

Tomasz Sommer: Premier Morawiecki wieszczy nam nie tylko nową polską normalność, co nowy polski ład.

Grzegorz Braun: Ten ład to oczywiście New Deal (Nowy Ład – red.) Franklina Delano Roosevelta, czyli jedna z legend założycielskich postępactwa globalnego w Stanach Zjednoczonych. Obama już wrócił z tym hasłem, Morawiecki również nie jest oryginalnym wynalazcą tego sformułowania.

REKLAMA

Nowa normalność tym się różni od normalności, co zwykłe krzesło od krzesła elektrycznego. Przez Nowy Ład rozumiemy, że to ma być takie miło zmiękczające określenie nowej komuny, nowego totalitaryzmu, doby segregacji sanitarnej i wielkiej transformacji ustrojowej. Transformacji też w sferze własnościowej. Wszystko to zmierza do przemian nie tylko w sferze kultury, obyczajowości, rzeczy wcześniej nam nie znanych. Wygląda na to, że także w innych sferach – gospodarczej, materialnej, własności – mogą być połamane różne, dotychczas przynajmniej formalnie obowiązujące, zasady.

Ani zamaskowanie, ani zaszczepienie to nie jest cel sam w sobie tej operacji. Celem jest przemiana rzeczywistości, a pandemia jest pretekstem. Możemy co najwyżej dyskutować, czy ten pretekst zaistniał jako dopust Boży czy projekt ludzki.

Dyskusyjne jest wszystko zarówno w wymiarze prawnym, jak i medycznym. A bezdyskusyjne jest to, co już Morawiecki szereg razy nam ogłaszał, że powrotu do status quo ante (łac. dawniejszy stan rzeczy) nie będzie.

Prześledźmy język Morawieckiego. Najpierw mieliśmy pierwszą falę, dosyć bezobjawową. Podczas tej pierwszej było już wiadomo, że pojawi się fala druga. Gdy zaczęła pojawiać się na jesieni, Morawiecki już w październiku stwierdził, że zbliża się fala trzecia. Jakiś czas temu, podczas Q&A na Facebooku stwierdził, że może ta fala trzecia już jest, a jeżeli nie, to przynajmniej już wzbiera (wywiad przeprowadzony przed oficjalnie ogłoszoną „trzecią falą koronawirusa” – red.).

W wypowiedziach Morawieckiego wrażenie robi na mnie operowanie niedopowiedzeniem. Mówi o tych sprawach tak, by nie dawać podstawy procesowej, ale też tak, by do maksimum uzyskać możliwość manipulowania nastrojami publicznymi. „Może”, „być może” już jest ta trzecia fala, a jeśli nie ma, to może „wzbiera”. W podobnym tonie latem mówił o wirusie, że już odchodzi.

To jest kontynuacja tej samej narracji pandemicznej. Z tym, że takie rzeczy nie mogą trwać w nieskończoność, bo można przegrzać koniunkturę na panikę. Jeśli będzie się to za długo powtarzało, to publika zobojętnieje. Takie są prawa rynku w showbiznesie i póki co Morawiecki na tym rynku się świetnie porusza. Myślę, że jego obsługa medialna i pseudoekspercka jest tego świadoma, że trzeba zmierzać do konkluzji. Inaczej albo publika popadnie w apatię, albo uruchomi się reakcje sprzeciwu, buntu.

Dlatego też obserwujemy pewne przyspieszenie na punkcie szczepienia. Naród, nieźle postraszony, trzeba zagonić do kolejki. Przez kilka tygodni będą jeszcze mrozy, ale zaraz nadejdzie wiosna i znowu będzie rozprężenie. Ludzie będą chcieli wyjść z dzieckiem na słoneczko i nie będą słuchali o potrzebach walki z pandemią tak skwapliwie, jak do tej pory. W ramach tego pośpiechu obserwujemy pogłębiającą się skłonność do działań bezprawnych.

Premier powiedział, jak będzie się rozwijała trzecia fala. Użył wieloznacznej formuły, że to potrwa miesiąc, dwa, trzy, cztery albo pięć.

Sam tego jeszcze nie wie. Z tego samego powodu, dla którego w Korei Płd. już we wrześniu mówili o Nowym Ładzie, a Morawiecki się spóźnił o fazę albo i dwie. Najwyraźniej przed nim uchyla się kolejnych rąbków tej tajemnicy i dowiaduje się o nich dopiero z czasem.

Morawiecki powiedział, że – tutaj cytat – „w trzecim kwartale (2021 roku – red.) być może dojdzie do powrotu normalności przypominającej tę sprzed koronawirusa”.

Przypominającej… Premier sam sobie zaprzecza, gdyż szereg razy bardzo wyraźnie stwierdzono, że powrotu do stanu poprzedniego nie będzie. Mówi to człowiek przypominający premiera. Oni najwyraźniej sami jeszcze nie wiedzą, jaka będzie mądrość nadciągającego etapu.

Rząd chce, aby szerzej weszły inwestycje państwowe i samorządowe. Morawiecki mówił o „wielkich programach, które już się toczą”. Wymienił inwestycje w instytucje publiczne – czyli rząd będzie inwestował sam w siebie – zabytki czy ośrodki turystyczne.

Czyli nie bójcie się górale, rząd was chętnie wykupi.

Premier chciałby też pomóc przetrwać jak największej liczbie przedsiębiorstw. Czyli jest przygotowany, że część padnie, ale innym pomoże.

Dlatego miejmy świadomość, że walka z mniemaną pandemią, faza zamaskowania, wyszczepiania, to etap tresury, a nie cel sam w sobie. Celem jest przejęcie waszej własności. Zaprowadzenie nowej normalności, nowego ładu. Wracając do Roosevelta, w latach 30. tłumaczył on, o co chodzi w nowym ładzie. Mówił, że Hitler buduje socjalizm po swojemu, że Stalin buduje socjalizm po swojemu i my też realizujemy dzieło nowego, lepszego świata. Oczywiście parafrazuję wypowiedź Roosevelta, ale te analogie były widoczne.

Dlatego jeśli dziś Morawiecki mówi o nowym polskim porządku, to ja uciekam z krzykiem, dlatego, że rozumiem, iż chodzi o nowa komunę, o nowy rozdział w dziejach rewolucji socjalistycznej. I też o to, że państwo nie znosi, kiedy ktoś ma coś na własność, bo wtedy, w jakiejś mierze, jest panem własnego losu.

Nie możemy uzależniać naszej zgody czy sprzeciwu wobec totalniackich projektów od jakości tej albo innej szczepionki. Gdyby nawet to było jakieś autentyczne dobrodziejstwo, to trzeba skrytykować i potępić procedurę narzucania obowiązkowej wizji szczęśliwej, świetlanej przyszłości. Ta procedura jest zła i niegodziwa z samej swojej natury.

Problem polega też na tym, że państwo dorzyna w formie podatków przedsiębiorstwa. Gdyby teraz obniżono im podatki, zlikwidowano przykładowo ZUS, to przy braku kosztów, przy ewentualnej katastrofie, nawet półrocznej, przedsiębiorstwo może przetrwać. Tymczasem wpływów nie ma, ale koszty są.

Dorzyna i czyni to – moje przypuszczenia – na zimno, z pełną świadomością. To jest właśnie istotny cel tej operacji. To, że padają całe branże, to nie jest efekt uboczny, to nie jest wypadek przy pracy. Chodzi o to, żeby tej operacji nie przeżyła polska prywatna przedsiębiorczość, ze szczególnym uwzględnieniem firm rodzinnych.

We wspomnianym Q&A Morawiecki przekonywał, że budżet państwa składa się z czterech podstawowych podatków: VAT, CIT, PIT i akcyzy. I podkreślił, że wszystkie te podatki rząd PiS obniżył.

I wprowadził szereg podatków, które, dla zmylenia przeciwnika, w ogóle nie nazywają się podatkami. W wyniku czego, na przykład, słodkie napoje z bąbelkami stały się droższe od napojów wyskokowych.

Na to też jest wyjaśnienie. Podatek cukrowy to nie jest wcale podatek, tylko opłata fiskalna, a cukier jest rzeczą niezdrową i to każdy lekarz powie.

Taaak (śmiech). A podatek na telewizję to nie jest żaden podatek, tylko abonament.

Dodał, że, podobnie jak w przypadku papierosów, cukry powodują nowotwory. I zaznaczył, że właśnie dlatego palenie papierosów jest obciążone wysokimi podatkami. Co ciekawe, tu użył sformułowania „podatki”, a w przypadku cukru mówił o „opłacie fiskalnej”.

Powiedziałbym, że nielogiczność tych wypowiedzi i brak żelaznej logiki w działaniach rządu, to jest metoda. W tym szaleństwie jest metoda. Nie spodziewajcie się spójności, które byłyby do prześledzenia w dłuższych cyklach słowotoku Morawieckiego. Gdyby tam była żelazna logika, sens, związki przyczynowo-skutkowe, to ludzie mogliby potem „złapać za słowo” premiera. A tutaj jest próba dopchnięcia społeczeństwa do ściany bez dostarczania mocnej podstawy procesowej. Morawiecki mówi swoje, Dworczyk z Niedzielskim występują na konferencjach prasowych i to przynosi skutek. Nie potrzeba do tego żadnych ustaw. Połowa obywateli nie odróżnia gadania na konferencji prasowej od statusu ustawy. Ludzie, niestety, uważają, że jak Morawiecki coś powiedział, to to jest prawem w Rzeczpospolitej.

W innym z wywiadów Morawiecki mówił, że „wchodzimy w czas przebudowy świata. Przebudowy najgłębszej od 30, a może nawet od 80 lat”.

Szerokie widełki.

Dodał, że przemysł w Polsce rozwija się w dobrym tempie. I teraz uwaga – jakie firmy wskazał? Apple, Amazon czy Microsoft.

Zastanawiam się, czy nie przypisujemy tym ludziom zbyt wielkiego znaczenia. Mateusz Morawiecki nie jest autorem, demiurgiem, dyrektorem tego zamieszania. Występuje w roli podrzędnego lokaja i skromnego akwizytora. Niemniej, w Polsce nie sposób nie odnosić się do tego, co pada z ust z jednej z pierwszych osób w państwie.

Czytając ten wywiad z Morawieckim, byłem zaskoczony. Pada zdanie, które ja znam z filmu. Cytuję: „Przez nowy ład chcemy odpowiedzieć na potrzeby, które wyłaniają się z pocovidowego obrazu”. Pamiętasz jaki to był film?

Będzie to ład na miarę naszych możliwości.

I tym ładem chcemy zamknąć usta krytykom.

Może i trochę nieładu jest w tym naszym ładzie, ale on jest nasz. To by było tak zabawne, jak w „Misiu” Stanisława Barei, gdyby jednak nie wiało grozą.

rozmawiał Tomasz Sommer


REKLAMA