Tylko w Kanadzie Trudeau: rzeka z osobowością prawną

Premier Kanady Trudeau na tęczowym pochodzie Fot. twitter Dissident Dawes
Premier Kanady Trudeau na tęczowym pochodzie Fot. twitter Dissident Dawes
REKLAMA

Takie rzeczy tylko w Kandzie pachnącej od czasów Trudeau ciągłym „postępem”. Rzeka uzyskała tam osobowość prawną. Może „swobodnie płynąć”, a nawet być reprezentowana przed sądami. To decyzja lokalnych władz z prowincji Quebec.

Lokalne władze przyznały osobowość prawną Magpie River, znanej rzece w północnej części Quebecu. To pierwsza taka decyzja w Kanadzie, a wypracowały ją wspólnie lokalna rada Inuitów i władze administracyjne.

Dwie równoległe uchwały, inuickiej Rady Ekuanitshit i władz hrabstwa Minganie uznały, że Magpie River ma dziewięć przysługujących jej praw. W tym prawo do swobodnego płynięcia, do utrzymania bioróżnorodności i prawo do podejmowania… działań prawnych.

REKLAMA

Rzeka może być zgodnie z uchwałami reprezentowana przed sądami przez swoich „strażników”, czyli przedstawicieli prawnych. Mieszkańcy i lokalne władze od lat starały się o oficjalne uzyskanie chronionego statusu dla rzeki i terenów, przez które płynie (łącznie 2602 km kwadratowe), ale jak podawał portal Environmentjournal, publiczny dostawca elektryczności w prowincji, Hydro Quebec, utrudniał działania ekologów i mieszkańców.

Francuskojęzyczny dziennik „Le Devoir” wskazywał, że władze Quebec odrzuciły wcześniej wniosek o utworzenie obszaru chronionego nad Magpie River. Po przyjęciu tych dziwacznych uchwał, mieszkańcy i władze mogą wystąpić do sądu. Ma to uniemożliwić budowę nowej zapory przez Hydro Quebec.

Głosu nie mają jeszcze tylko ryby?

Podobno ryby głosu nie mają, ale skoro ma go rzeka, to może i jej… mieszkańcy. Przysłowie przyjdzie zmienić. Inicjatywa na północy Quebec jest pierwszą taką w Kanadzie. Podobne historie działy się już także na Nowej Zelandii, w USA i Ekwadorze. Teraz można sobie jednak wyobrazić i np. proces Wisła vs. Trzaskowski w sprawie „Czajki”.

Yenny Vega Cardenas, prezes mieszczącego się w Montrealu International Observatory of the Rights of Nature (IORN – Międzynarodowe Obserwatorium Praw Natury), podkreślała, że „uznanie praw Natury to rosnący na całym świecie ruch”.

Muteshekau-shipu jak nazywają rzekę Inuici ma 300 km długości. Znana jest ze swoich ostrych przełomów. „National Geographic” uznał ją za jedną z dziesięciu najlepszych rzek do uprawiania raftingu. W dodatku dla Indian to „Terytorium przodków”, a to ma w Kanadzie szersze znaczenie niż tylko historyczne.

W imię „postępu” np. władze państwowe, lokalne, a także instytucje publiczne dbają, by na początku oficjalnych wystąpień dokonać „land acknowledgement”. Chodzi o oficjalne deklaracje o „tradycyjnych terytoriach danego narodu”.

Dla przykładu miasto Toronto na swojej stronie internetowej „oficjalnie uznaje, że jesteśmy na tradycyjnych terytoriach wielu narodów, w tym Mississauga znad rzeki Credit, Anishnabeg, Chippewa, Haudenosaunee i Wendatów”.

Odwoływanie się do nadawania osobowości prawnej rzekom czy „tradycyjnym terenom przodków” ma być skuteczniejszą ochroną niż np. wpisywanie ich na listy obszarów chronionych. Dla Indian jest to kwestia prestiżu, ale czasami także dużych pieniędzy.

Źródło: PAP

REKLAMA