
Badania dotyczące dyskryminacji politycznej w świecie akademickim w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Kanadzie wykazały, że feministki krytyczne wobec ideologii zmiennopłciowców są bardziej narażone na dyskryminację niż konserwatyści.
Badania zostały przeprowadzone przez Centrum Badań Poglądów i Ideologii (CSPI). Centrum twierdzi, że jest pierwszą instytucją systemowo badająca autorytaryzm i dyskryminację polityczną w środowisku akademickim. Wyniki ostatnich badań i ich omówienie opublikował „Wall Street Journal”.
Eric Kaufmann, autor raportu i profesor politologii na Uniwersytecie Londyńskim, pisze, że że na podstawie badań opinii pracowników akademickich i doktorantów przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Kanadzie można twierdzić, że konserwatyści są dyskryminowani przy zatrudnianiu, awansach, grantach i publikacjach.
„Dyskryminacja polityczna jest wszechobecna. 4 na 10 amerykańskich naukowców wskazało w ankiecie że nie zatrudnią kogoś kto jest zwolennikiem Trumpa. W Kanadzie odsetek ten wynosi 45%, podczas gdy w Wielkiej Brytanii 1 na 3 naukowców nie zatrudniłby zwolennika Brexitu. Od jednej piątej do połowy pracowników akademickich i doktorantów jest skłonnych dyskryminować przy awansach, grantach, dotacjach, publikacjach wnioski pochodzące od osób o prawicowych poglądach. Gdy decyduje komisja czteroosobowa jest niemal pewne, że konserwatysta spotka się z dyskryminacją” – pisze profesor Kaufmann w „Wall Street Journal”.
Jak się jednak okazuje jeszcze gorzej traktowane sa feministki, które są krytyczne wobec ideologii LGBT a zwłaszcza tego co dotyczy zmiennopłciowych.
„Tylko 28% amerykańskich naukowców twierdzi, że czułoby się komfortowo podczas lunchu z naukowcem krytycznym wobec teorii transgenderowej. To nawet mniej nawet niż 41%, które komfortowo czułoby się siedząc przy lunchu z kolegą głosującym na Trumpa”.
Wrogi klimat w środowisku akademickim jest wszechobecny – twierdzi Kaufmann. „Dziewięciu na dziesięciu naukowców akademickich z nauk społecznych i humanistycznych wspierających Trumpa przyznaje się do dyskomfortu podczas rozmowy z kolegami o swoich poglądach. Podobnie ośmiu na dziesięciu zwolenników Brexitu ze środowisk akademickich w Wielkiej Brytanii doświadcza tego samego poziomu niepokoju.”
Ponad połowa konserwatywnych naukowców z Ameryki Północnej i Wielkiej Brytanii przyznaje się do autocenzury w badaniach i nauczaniu – twierdzi profesor.
Młodsi naukowcy i doktoranci, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, znacznie chętniej niż starsi akademicy wspierają dyskryminowanie, pozbawianie głosu, odwoływanie ze stanowisk „kontrowersyjnych” naukowców, co wskazuje, że problem postępowego autorytaryzmu prawdopodobnie pogorszy się w nadchodzących latach.
Według profesora stosunkowo niewielu naukowców tak naprawdę chce odwoływania i uciszania konserwatywnych naukowców. Problemem jest to, że coraz więcej jest takich, którzy nie chcą ich bronić i pozwalają działać agresywnej mniejszości. Według niego wyższe uczelnie stają się światem monokultury poglądowej i intelektualnej. Trzeba wywierać na nie presję z zewnątrz inaczej całkowicie zniknie, zostanie zgłuszona myśl konserwatywna.