Dziennikarz Kamil Durczok czeka na wyrok. Prokuratura chce bardzo surowej kary.
W Sądzie Rejonowym w Piotrkowie Trybunalskim rozpoczęła się kolejna rozprawa dotycząca wypadku dziennikarza Kamila Durczoka. Były gwiazdor TVN odpowiada za kolizję na trasie A1 pod wpływem alkoholu.
Jednym ze świadków jest policjant z patrolu, który przyjechał do wypadku oraz biegli z zakresu toksykologii, którzy oceniali wpływ branych przez Kamila Durczoka leków na jego zachowanie w czasie jazdy. Adwokat Durczoka poprosił sąd o wyznaczenie kolejnego terminu rozprawy, aby dziennikarz mógł sam wygłosić mowę końcową.
Jednak sąd nie wyraził na to zgody. Niemniej, sędzia Małgorzata Krupska-Świstak poinformowała o możliwości zmiany kwalifikacji czynu oskarżonego na jazdę po pijanemu i spowodowanie nie katastrofy drogowej, a niebezpieczeństwa w ruchu.
Dla Durczoka to kluczowa sprawa. Za jazdę w stanie nietrzeźwości i zagrożenie bezpieczeństwu innych kierowców grozi kara do dwóch, a za spowodowanie katastrofy do 12 lat więzienia.
Z kolei prokurator Anna Mosur w mowie końcowej podkreślała, że wyjątkowość tej sprawy nie wiąże się z osobą oskarżonego, ale z faktem że naruszył on szereg zasad bezpieczeństwa.
– To, że oskarżony był tego dnia nietrzeźwy i że pomiar alkoholu we krwi wyniósł 2,9 promila, nie wynika z tego, że oskarżony Kamil Durczok miał tego dnia pecha. Spożywał alkohol dzień wcześniej, dwa dni wcześniej, a także przed tym jak zasiadł za kierownicą pił piwo – mówiła prokurator Mosur.
– W tym stanie nietrzeźwości, w który sam się wprowadził, zdecydował się na wyjazd. Nie duktem leśnym, ale autostradą A1, z północy na południe kraju, na której było znaczne natężenie ruchu. Tego dnia zmieniały się turnusy wakacyjne. W tej samej godzinie co oskarżony przejechało 1100 pojazdów. Mknął ze średnią prędkością 140 km/ h. Prędkość ta jest dozwolona, ale dla osoby, która w trzeźwy sposób jest w stanie ocenić to, co się dzieje na drodze. Kamil Durczok wpadł na budowę drogi A1 z prędkością około 90 km/h w miejscu, gdzie było ograniczenie do 70. Świadkowie powiedzieli: widzieliśmy pędzące auto, kurz, pachołki, które poleciały w powietrze – dodała.
To właśnie jeden z pachołków uderzył w Toyotę Avensis. Śledczy twierdzą, że Durczok miał dużo szczęścia, że nie doprowadził do wypadku i chce ukarać go za sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy.
Śledczy chcą dla dziennikarza kary 2,5 roku bezwzględnego więzienia, 50 tysięcy złotych wpłaty na rzecz funduszu pomocy poszkodowanym, 7 lat zakazu prowadzenia pojazdów i zwrotu kosztów sądowych.
Źródło: Fakt