Oficjalnie nie ma już SLD. Niestety nie oznacza to przejścia postkomunistów na emeryturę. Czerwoni łączą siły z tęczowymi i od teraz będą działać pod jedną banderą.
Sprawa połączenia SLD i Wiosny sięga końca 2019 r., kiedy Konwencja Sojuszu Lewicy Demokratycznej zdecydowała się na zmianę statutu. W połowie grudnia organy statutowe SLD i Wiosny Roberta Biedronia zdecydowały o konsolidacji obu ugrupowań. – Podjęliśmy decyzję, by stworzyć silną lewicową, otwartą i europejską partię o nazwie Nowa Lewica. To początek konsolidacji wszystkich sił lewicowych w Polsce – mówił wówczas Robert Biedroń.
Sąd Okręgowy w Warszawie wydał decyzję o wpisaniu do ewidencji partii politycznych zmian w statucie Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Partia zmienia nazwę z SLD na „Nowa Lewica”. Sąd wpisał również do ewidencji znak graficzny „Lewica”, którym SLD, Wiosna i Lewica Razem posługiwała się w kampanii parlamentarnych. Posługuje się nim także klub parlamentarny.
Wówczas decyzja sądu nie była prawomocna, a w ostatnim czasie pojawiły się plotki, że do fuzji jednak nie dojdzie. Jak się okazuje doszło, ale nie wszystkim jest to w smak. Starzy działacze czerwonej SLD mają sentyment do starej nazwy postkomunistycznego ugrupowania.
– Myślę, że nic mi się nie stało, jak słyszałem od roku, że jestem uzurpatorem, że nie jestem szefem partii i że statut jest zły. Kocham Leszka Millera, szanuję jego dokonania, a szczególnie wejście do UE – przekonywał Włodzimierz Czarzasty, pytany o głosy krytyki, jakie w ostatnich miesiącach płynęły ze strony byłego premiera.
Wicemarszałek Sejmu dopytywany o relacje z Millerem przyznał, że „mamy w Polsce ważniejsze problemy”, a były premier „miał zawsze z kimś szorstkie relacje”. – Leszek powiedział, że jeżeli status zostanie zarejestrowany, do tej nowej partii nie wstąpi – przyznał Czarzasty.
Ilu innych polityków z byłego SLD, podobnie jak Leszek Miller, nie będzie chciało iść pod jedną banderą z Robertem Biedroniem? Wszystko okaże się przed wyborami parlamentarnymi.
Źródło: PAP, Polsat News, NCzas