Były premier, członek nieistniejącego od niedawna SLD i czerwony postkomunista – Leszek Miller – skomentował kontrowersje wokół Daniela Obajtka i syna Beaty Szydło.
Niedawno wydało się, że dzięki rekomendacji od Daniela Obajtka, syn Beaty Szydło (dawniej ks. Tymoteusz), dostał pracę w spółce, w której prezes Orlenu jest udziałowcem. Pisaliśmy o tym TUTAJ.
Zarówno byłego wójta Pcimia, jak i byłego księdza Szydło, w obronę biorą politycy PiS z Mateuszem Morawieckim na czele.
Temat podjął, w rozmowie z „Wirtualną Polską”, również Leszek Miller, który twierdzi, że bronienie byłego księdza przez PiS to hipokryzja. Były czerwony premier porównuje sprawę eks-księdza ze sprawą syna Donalda Tuska.
Jednocześnie Miller sam opowiada o trudnych doświadczeniach z przeszłości, gdy jego życie rodzinne przecinało się z politycznym. Przywołuje na przykład sytuacji, gdy jeden z dzienników opublikował zdjęcia jego wnuczki i podał adres szkoły.
Europoseł mówi, że poprosił o spotkanie z redaktorem naczelnym tego tytułu. – Nie mam pieniędzy, żeby wynająć całodobową ochronę dla mojej wnuczki, a pan zachęca zboczeńców, podając adres. Jeśli wnuczce coś się stanie, to poderżnę panu gardło – relacjonuje Miller.
Lewicowy europoseł nie widzi jednak powodu, by nie pisać o synu Szydło, który jest już dorosłym mężczyzną.
Źródło: „WP”