
Turcja wycofała się z konwencji stambulskiej – międzynarodowego porozumienia, mającego na celu ochronę kobiet przed przemocą domową. W sobotę rano prezydent Recep Tayyip Erdogan dekretem unieważnił akt ratyfikacji konwencji.
Minister ds. rodziny, pracy i polityki społecznej Turcji Zehra Zumrut Selcuk napisała na Twitterze, że prawa kobiet są nadal chronione przez tureckie prawo, a system sądowniczy jest „wystarczająco dynamiczny i silny”, aby uchwalać nowe przepisy.
Oświadczyła również, że przemoc wobec kobiet jest zbrodnią przeciwko ludzkości, a rząd nadal będzie miał dla niej „zero tolerancji”.
Grupy kobiet i ich sojuszników, opowiadających się za utrzymaniem konwencji, wezwały do przeprowadzenia w sobotę demonstracji w całym kraju.
Sekretarz generalna Rady Europy Marija Pejczinović Burić nazwała decyzję prezydenta Turcji „druzgocącą”.
– To posunięcie jest (…) tym bardziej godne ubolewania, gdyż zagraża ochronie kobiet w Turcji, w Europie i poza nią – oznajmiła.
Jak podała agencja AP, niektórzy prawnicy twierdzili w sobotę, że porozumienie nadal obowiązuje, argumentując, że prezydent nie może się z niego wycofać bez zgody parlamentu, który ratyfikował je w 2012 roku. Erdogan uzyskał jednak szerokie uprawnienia po ponownym wyborze w 2018 r., inicjujące w Turcji zmianę z systemu parlamentarnego na prezydencki.
Agencja AP podała, że przedstawiciele prezydenckiej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju opowiadali się za rewizją umowy, argumentując, że zachęca ona do rozwodów i podważa tradycyjny model rodziny, co jest sprzeczne z wartościami tego kraju.
Krytycy konwencji wskazali również, że promuje ona homoseksualizm poprzez manipulowanie takimi kategoriami, jak płeć, orientacja seksualna i tożsamość płciowa.
Konwencja Rady Europy z 2011 roku o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, tzw. konwencja stambulska, ma chronić kobiety przed wszelkimi formami przemocy oraz dyskryminacji. W istocie jest narzędziem do promowania ideologii lewicowych, gender i feminizmu. Podważa funkcję rodziny wskazując ją fałszywie jako źródło przemocy.
Konwencja forsowana jest przez lewicę. Spośród krajów Grupy Wyszehradzkiej tylko Polska za rządów PO ratyfikowała tę genderową zideologizowaną konwencję.