Wybuch przemocy, „kałasze” w rękach band, zastraszanie policji [VIDEO]

Banda z Bordeaux Fot. screen Twitter
REKLAMA

Początek tygodnia zaczął się we Francji od splądrowania sklepu „Aldi, zniszczenia żłobka, podpalenia stacji benzynowej i kilkunastu samochodów w mieście Blois. Podobnie było w Verdun. Tydzień kończył się zakłuciem nożem 21-latka, który chciał interweniować w bójce ulicznych band w Saint-Thibault-des-Vignes (Seine-et-Marne) niedaleko Disneylandu.

Po drodze były niemal „normalne” napady, bijatyki band (np. Champigny), porachunki dilerów narkotykowych, itd., itp. Media francuskie szukając wyjaśnienia fenomenu przemocy wśród młodzieży, uznały nawet, że stoi za tym pandemia i zamknięcia obiektów sportowych…

Starcia między rywalizującymi gangami doprowadziły w ostatnich tygodniach do śmierci kilku osób w Ile-de-France i zamknięcie sal treningowych raczej wszystkiego tu nie wyjaśnia.

REKLAMA

Uliczna przemoc to także wynik banalizacji codziennej przestępczości, nagonki na policję, którą oskarża się o brutalność i rasizm, łagodności wymiaru sprawiedliwości, dla którego przyczyny zła usprawiedliwiają często czynniki społeczne.

Co pewien czas Francją wstrząsają jednak filmiki ze scenami zbydlęcenia młodych bandytów. Tak było z pobiciem młodego Ukraińca Jurija w Paryżu, tak jest z napadem na młodą Angielkę w Bordeaux. Brutalnie zaatakowana dziewczyna trafiła do szpitala.

Została pobita w środku miasta w biały dzień przy obojętności licznych przechodniów na ulicy Chantre. Banda chciała jej ukraść torebkę i telefon. Żaden świadek nie reaguje…

Porachunki bandyckie docierają też na prowincję. Prawdziwym szokiem była pod koniec lutego np. strzelanina z użyciem „Kałasznikowa” w spokojnym do niedawna mieście Châteauroux, stolicy departamentu Indre. Broń automatyczna jest dość często w użyciu np. w takiej Marsylii, ale tutaj wywołało to szok.

Policji nikt nie lubi

Policja przypomina jednak, że liczba jej funkcjonariuszy została w tym mieście w ciągu ostatnich 20 lat zmniejszona o 50%. W 44-tysięcznym mieście centrum przemocy i handlu narkotykami stała się dzielnica Saint-Jean de Châteauroux.

Populacja uległa tu zmianie m.in. przez politykę relokacji imigrantów na prowincję. Związkowiec Jérôme Retaillaud z Alliance Police Nationale mówi, że obecnie to średnie miasto nie różni się już od poziomem przestępczości od wielkich miast. W departamencie liczba napadów i pobić wzrosła o 228% w ciągu dwudziestu lat.

Policjanci mają dość. Tym bardziej, że po interwencjach to oni są oskarżani o przemoc. Niedawno do IGPN („policja policji”) wezwano dwóch funkcjonariuszy-związkowców za udostępnienie w mediach społecznościowych nagrania wideo z ich interwencji, podczas której jeden z funkcjonariuszy był potrącony i ciągnięty za samochodem bandytów przez 500 metrów. Chcieli zwrócić uwagę na niebezpieczeństwo swojej pracy.

19 marca tych dwóch funkcjonariuszy policji zostało przesłuchanych przez IGPN w Metz i usłyszało zarzuty. Ich koledzy nie wytrzymali. Ponad 150 policjantów też wyszło na ulice i zgromadziło się przed siedzibą policji, aby zaprotestować przeciwko ich przesłuchiwaniu. Prokurator z Nancy zarzuca policjantom „naruszenie tajemnicy zawodowej”. Przy takim morale bezpieczniej nie będzie…

Źródło: Le Parisien/ France Bleu/ VA

REKLAMA