Surogacja: 47,3% dla par heteroseksualnych, 52,7% dzieci dla „ludzi” LGTB

Protest przed halą targową w Paryżu Fot. ilustr. Manif pour Tous
REKLAMA

Według ostatniego sondażu Ifop 66% Francuzów opowiada się za tzw. „macierzyństwem zastępczym”, czyli wynajmowaniem kobiet do rodzenia dzieci dla niepłodnych par heteroseksualnych. Odsetek ten spada, pomimo zmasowanej propagandy lobby LGTB, do 50% w przypadku par homoseksualnych.

Przeciwnicy takich rozwiązań mówią wprost o „zabawach” w posiadanie dzieci i „uhandlowieniu” macierzyństwa. Na razie francuskie władze zajmują się tematem „in vitro” dla wszystkich, ale to rozwiązanie załatwia chęć posiadania dzieci tylko dla par lesbijek. Homoseksualiści chcieliby korzystać z usług surogatek, które rodziłyby im dzieci na zamówienie.

Dlatego temat ten powraca co pewien czas. Zresztą niektórzy homoseksualiści już i tak korzystają z takich „usług” za granicą. Praktyki te są zalegalizowane w różnym stopniu w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Meksyku, Rosji, na Ukrainie, w Portugalii, czy w Grecji. Zamawiają sobie dzieci za granicą i starają się o przepisanie zagranicznych aktów urodzenia we Francji.

REKLAMA

Po wybuchu pandemii media pisały o historiach urodzonych dzieci w USA, czy na Ukrainie, po które „odbiorcy” nie mogli się po zamknięciu granic zgłosić. Pomimo pandemii w ub. roku zorganizowano jednak np. we Francji swoiste „targi” takich „usług”.

Biznes się więc rozwija. Pośrednicy w Stanach Zjednoczonych zapewniają odpowiedni dobór surogatek. Listkiem figowym jest też sprawdzanie rodziców. Dla par hetero ma to być udowodniona niepłodność, z czego pary homo są rzecz jasna zwolnione. Poza tym liczy się minimalny i maksymalny wiek przyszłych rodziców, stabilność emocjonalna, odpowiedni status materialny, „silne pragnienie założenia rodziny”, wsparcie zewnętrzne, itd.

W Stanach Zjednoczonych istnieją agencje macierzyństwa zastępczego. Jedną z największych jest założona w 1995 roku Circle Surrogacy, która zaraz po Amerykanach, ma najwięcej klientów z… Francji.

Surrogacy znajduje rocznie nowych „rodziców” dla 220 do 250 dzieci. Ciekawostką jest, że tego typu „nadziałów” dzieci dokonuje się według ustalonych kryteriów. „Rodzice docelowi” są podzieleni w następujący sposób: 47,3% osób heteroseksualnych i 52,7% osób LGBTQ + (z czego 13% to osoby samotne).

Zdaje się, że według „progresywnego” lobby tak ma wyglądać przyszłość świata, w której „heterycy” będą już tylko mniejszością.

Źródło: Le Point

REKLAMA