Skutki przechodzenia na „zieloną stronę mocy”… Blackout zamiast ochrony klimatu?

Elektrownia jądrowa.
Elektrownia jądrowa w Fessenheim we Francji. (Fot. Wikipedia)
REKLAMA

Zielona transformacja okazuje się mieć wysoką cenę. Dziennik „Le Parisien” stwierdza: „miejmy nadzieję, że następne trzy zimy nie będą zbyt ciężkie!”. W latach 2021-24 Francji grożą perturbacje z dostawami energii.

Firma zarządzająca sieciami przesyłu energii elektrycznej wysokiego napięcia RTE wydała „prognozę” dla francuskiego systemu elektroenergetycznego do 2030 r. W zakresie bezpieczeństwa dostaw prognozuje zachowanie „czujności” na lata 2021-2024.

Oficjalnie chodzi o kryzys zdrowotny i opóźnienia w zakresie tworzenia systemu odnawialnych źródeł energii. RTE szacuje, że mogą wystąpić zakłócenia, a margines nadwyżki jest niewielki. Już w tym roku pojawiły się zresztą pierwsze alerty.

REKLAMA

Niepokojąca jest sytuacja elektrowni atomowych. Na razie nawet zrezygnowano z wyłączania starych reaktorów i wydłużono im żywotność. Kilka z nich wymaga prac konserwacyjnych, które zostały odłożone w związku z pandemią. Do tego dochodzi opóźnienie w budowie trzeciego bloku we Flamanville.

Opóźniają się też projekty dotyczące nowych odnawialnych środków produkcji, takich jak farmy wiatraków i paneli słonecznych. Zresztą uzyskiwana z nich energia okazuje się mocno zależna od kaprysów pogody i nie gwarantuje niezakłóconych dostaw.

Na następne trzy zimy RTE proponuje m.in. przyspieszenie rozwoju odnawialnych źródeł energii i „utrzymanie dostępności” lub przekształcenie elektrowni węglowej w Cordemais na biomasę. Okazuje się więc, że nawet zadekretowane już odejście w 100% od węgla, wcale nie jest takie pewne. Francja oficjalnie wycofuje się z węgla do 2022 r. Rząd już wyjaśnił, że ta elektrownia EDF mogłaby w rzeczywistości kontynuować ewentualnie pracę przez kilkaset godzin w roku.

To klęska buńczucznych zapowiedzi Macrona o liderowaniu Francji w „walce o klimat”. W Dodatku, prezydent zapowiada, że pandemia zmienia optykę gospodarczą i chce powrotu do Francji… przemysłu. Do tej pory uciążliwe i energochłonne produkcje „eksportowano” do innych krajów. Jeśli rzeczywiście wrócą z Chin, to czymś trzeba będzie je zasilać…

EWG w swoim rozwoju oparła się na węglu i stali. Udało się, bo energia byłą tania i dostępna. Teraz w zideologizowanej religią klimatyczną UE, takie numery już nie przechodzą. I chociaż jak na farmie Orwella są tu „równi i równiejsi”, to zamiast „transformacji energetycznej” na razie będzie powrót do energii tradycyjnej. Można by się też pomodlić o lekkie zimy w następnych latach, ale w rządzie zdaje się dominują agnostycy.

Według oceny RTE sytuacja powinna ulec poprawie w latach 2024-2026. Chodzi o nowę reaktor i powstanie sześciu morskich farm wiatrowych. Chyba, że wiatrów nie będzie, a budowa EPR znowu się przeciągnie…

REKLAMA