Po napadzie na azjatyckie „salony masażu” 16 marca i kilku incydentach z udziałem Azjatów powstał nowy ruch – Stop Asian Hate (SAH), który wyprowadził na ulice amerykańskich miast setki zwolenników. Hasłem jest tym razem walka z „rasizmem anty-azjatyckim”.
SAH skorzystał z fali popularności ruchu Black Lives Matter i ogólnych oskarżeń systemu amerykańskiego o rasizm.
W przypadku Azjatów może to być jednak groźne dla rządzących w USA… Demokratów.
Joe Biden dobiera sobie rząd według wszystkich możliwych proporcji rozmaitych mniejszości. Jest zmiennopłciowiec, są inni przedstawiciele LGTB, a także mniejszości rasowe. To jednak bardziej, niż zapewnienie społecznej różnorodności władzy wykonawczej, okazuje się elementem dezintegracji polityki w USA.
Azjaci np. poczuli się dotknięci tym, że ich przedstawiciele nie są tu odpowiednio reprezentowani i się zbuntowali. Dwóch senatorów pochodzenia azjatyckiego zagroziło swojej partii wyjściem z ich obozu.
Według „The Point”, senatorowie Tammy Duckworth i Mazie Hirono lobbowały w administracji Bidena, aby ta mianowała więcej polityków z ich społeczności. Szantaż był dość mocny i ryzykowny dla Demokratów, bo w izbie wyższej Kongresu układ sił wynosi 50:50.
Obydwie panie z Senatu oświadczyły, że mogą nie poprzeć kolejnych nominacji prezydenta Joe Bidena. Ostatecznie skończyło się na groźbach, bo Biały Dom ich postulat spełnił. Nowe nominacje na stanowiska rządowe obejmą i dodatkowych Amerykanów pochodzenia azjatyckiego.
„Po prywatnej rozmowie, którą odbyliśmy, nadal będę głosować za zatwierdzeniem historycznych i wysoko wykwalifikowanych kandydatów, których prezydent Biden wyznaczył do swojej administracji” – zapewniła Mazie Keiko Hirono na Twitterze. Etniczne rozgrywki w polityce źle jednak rokują Stanom Zjednoczonym na przyszłość.