
Kijów zarzuca Moskwie koncentrację wojsk przy jej północnych i wschodnich granicach oraz na Krymie. Kreml nie zaprzeczył. Zapewnił tylko, że ruchy jego wojsk „nikomu nie zagrażają”. To samo jednak mówił w 2014 roku przed aneksją Krymu.
Jednak rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow dodał, że „armia rosyjska przemieszcza się na terytorium rosyjskim, w tych kierunkach, które uważa za stosowne i w sposób, który uważa za właściwy, w celu zapewnienia solidnego bezpieczeństwa naszego kraju”.
Ruchy wojsk rosyjskich zaniepokoiły nie tylko Kijów, ale i Waszyngton. Chodzi o kilka tysięcy rosyjskich żołnierzy i sprzęt, ściągnięty na granicę rosyjsko-ukraińską.
W niedzielę 4 kwietnia swoje zaniepokojenie wyraził także Przedstawiciel Unii Europejskiej do Spraw Zagranicznych Josep Borrell.
Borell, którego wizyta w Moskwie zakończyła się jego kompromitacją pała żądzą odwetu i odbudowy swojego prestiżu.
„Z wielkim niepokojem śledzimy rosyjską aktywność wojskową wokół Ukrainy” – napisał na Twitterze po rozmowie telefonicznej z ministrem spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kulebą.
Josep Borrell zapewniał Kijów o „niezłomnym” poparciu UE „dla suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy”, ale w jego przypadku brzmi to nie do końca wiarygodne.
Źródło: AFP/ France Info/ PAP