Tak głupie i szkodliwe, że spodoba sie polskiej lewicy. Stan Nowy Jork szykuje kolejną zmianę definicji gwałtu i zgody na seks

Feministka. Fot. ilustracyjne. Foto: PAP/Rafał Guz
Feministka. Fot. ilustracyjne. Foto: PAP/Rafał Guz
REKLAMA

W stanie Nowy Jork szykowana jest kolejną zmiana dotycząca definicji gwałtu i zgody na relacje seksualne. Według eksperta dowiedzenie przed sadem, że otrzymało się taką „nową” zgodę będzie praktycznie niemożliwe.

Lewica nie ustaje w uczynienia nieznośnym i koszmarnym każdego aspektu życia i kontrolowania go.

Ze szczególnym upodobaniem zajmuje się sprawami seksu za wszelka cenę chcąc przepisami kontrolować tę delikatną, intymną, pełna niedopowiedzeń sferę.

REKLAMA

W stanie Nowy Jork szykowane są kolejne zmiany prawne dotyczące tej sfery życia i przestępstw gwałtu i ataku seksualnego. Propozycje przygotowała delegatka do Stanowego Zgromadzenia Rebecca Seawright. W jej opinii doprecyzowana powinna być definicja zgody na akt seksualny.

Owo doprecyzowanie ma polegać na określenie dodatkowych warunków jakie spełniać ma taka zgoda. Każdy akt seksualny, do którego by doprowadzono bez takiej „nowej” zgody byłby atakiem seksualnym, a w praktyce gwałtem.

Nowa definicja „zgody” przewiduje, że musi ona być uzyskana dobrowolnie, ale bez „złośliwości”, czy tez złych zamiarów, „nienatrętnie”, „bez przymusu” „jawnie” bez „podstępu i zwodzenia”. Nie można też wykorzystywać „sztuczności” i „sekretów”, by uzyskać zgodę.

Oczywiście w teorii chodzi o kolejny etap zapewniania kobietom bezpieczeństwa. Dotychczasowe zmiany w prawie już doprowadziły, do tego, że mężczyźni nie chcą przebywać z kobietami bez obecności świadków – np. w pracy w gabinecie. Nowe zaś przepisy jak twierdzi adwokat Scott Greenfield uczynią uzyskanie takiej zgody w praktyce niemożliwe.

W razie oskarżenia stanie się bowiem niemożliwe dowiedzenie, że uzyskało się zgodę bez „złośliwości”, „zwodzenia” zatajania”, czy „natręctwa”.

Każdy nowy warunek oznacza konieczność zdefiniowania go. Prawnik wskazuje, że o gwałt oskarżeni mogą być ci, którzy wielokrotnie namawiali na akt płciowy, aż w końcu partner czy partnerka wyrazili zgodę. Taka zgoda mogłaby być uzyskana po natrętnych prośbach, czy pytaniach, a więc nie byłaby już „zgodą”

Jeszcze gorsze są takie pojęcia jak „zwodzenie”, czy „zatajanie”. Zatajanie może oznaczać, ze o gwałt zostanie oskarżony ktoś kto zataił, że ma dzieci. Nikt nie wiedziałby jakie wcześniej informacje ma o sobie przedstawić bez ryzyka „zatajania” czegoś i narażenia się na oskarżenie o gwałt.

Podobnie nie wiadomo co to znaczy „zwodzenie” kogoś. Czy jest nim mówienie, że będzie kochać się do końca życia, albo że ma się przed sobą wspaniałą karierę. Podobnie zwodziłaby, czy oszukiwałaby kobieta nosząc sztuczne rzęsy, czy fundując sobie sztuczne piersi. Te ostanie wyczerpywałyby też znamiona „sztucznosci” przy uzyskiwaniu zgody na akt seksualny.

Lewica doszła do takiego poziomu obłędu w regulowaniu tej intymnej sfery życia, że w Wielkiej Brytanii pojawiły się propozycje korzystania ze specjalnej aplikacji w telefonie, która rejestrowałaby wyrażenie zgody na akt płciowy.

Badania wskazują, że lewicowe obsesje wdrażane są z wielką szkodą dla kobiet Chodzi m.in o takie rzeczy jak kwestia zrobienia kariery. Kobiety coraz rzadziej są zapraszane na służbowe wyjazdy, konferencje, czy biznesowe kolacje.

Takie sytuacje mogą być bowiem wykorzystywane do zbliżenia, pozostawania sam na sam, a to za każdym razem rodzi dla mężczyzn ryzyko bycia oskarżonym  o gwałt, czy niestosowne zachowanie seksualne.

Lewica w Polsce, która bezmyślnie naśladuje wszystko co idzie z Zachodu chce też wprowadzić do polskiego prawa wymóg uzyskiwania jasno wyrażonej „zgody” na akt seksualny.

REKLAMA