Dr Basiukiewicz OSTRO o lockdownie. „Mamy do czynienia z okrucieństwem”

Dr Paweł Basiukiewicz. (Fot. Facebook)
Dr Paweł Basiukiewicz. (Fot. Facebook)
REKLAMA

Doktor Paweł Basiukiewicz w rozmowie z DoRzeczy odniósł się m.in. do różnic pomiędzy dwoma strategiami walki z koronawirusem. Podkreślał też, że walka z amantadyną na niewiele się zda, ponieważ jest lekiem stosowanym poza wskazaniami.

Dr Paweł Basiukiewicz znalazł się w gronie lekarzy wezwanych do złożenia wyjaśnień przed Naczelnym Rzecznikiem Odpowiedzialności Zawodowej. Dotyczy to wszystkich sygnatariuszy trzech listów z wezwaniem do zmiany lockdownowej strategii, które pojawiły się w przestrzeni publicznej. – Osoby, które widnieją jako sygnatariusze, zostały wezwane przez Rzecznika do złożenia wyjaśnień. Nie jesteśmy o nic oskarżeni, nie ma żadnego śledztwa i nie stoimy przed Sądem Lekarskim – mówił Basiukiewicz.

Kłopoty mają jednak także dr Paweł Grzesiowski i dr Bartosz Fiałek. – Wiosek o pozbawienie dr. Grzesiowskiego prawa wykonywania zawodu lekarza został złożony przez p. Krzysztofa Saczkę p.o. Głównego Inspektora Sanitarnego. Podobne zgłoszenie zastosowano wobec dr. Bartosza Fiałka. Obaj reprezentują strategię dominującą w większości krajów Zachodu, osoby podpisane pod wspomnianymi listami są natomiast przedstawicielami alternatywnej taktyki – wskazał Basiukiewicz.

REKLAMA

Dwie strategie walki

Jak podkreślał lekarz, w krajach Zachodu za wszelką cenę dąży się do zahamowania transmisji koronawirusa. – Oznacza to walkę przy pomocy socjaldystansujących. metod niefarmaceutycznych (NPI). Należy do nich, ogólnie mówiąc, lockdown, zamykanie przedsiębiorstw, szkół, zakaz wychodzenia z domu, przemieszczania się, zamykanie granic, ograniczanie przemieszczania się wewnątrz kraju itp. – mówił Basiukiewicz.

– Osoby, które reprezentują odmienną strategię, w tym podpisane pod tymi listami, wyrażają wątpliwości co do oficjalnych sposobów walki z pandemią stosowanych w większości krajów świata. Ich zdaniem odbywa się to z pogwałceniem praw obywatelskich, bez uwzględnienia szkód. Kwarantanna dla wielu ludzi oznacza, że nie mogą oni pod żadnym pozorem wyjść z domu i załatwić wielu naglących spraw – zaznaczył lekarz.

– W Polsce przebywa obecnie ok. pół miliona takich osób. Ile z nich z różnych powodów jest zmuszonych, aby złamać te przepisy i wyjść z domu? Mam na myśli np. osoby, które chcą pomóc innym, lecz ze względu na obostrzenia nie ma takich możliwości – dodał.

Szczepienia dzieci

Zdaniem Basiukiewicza, promowanie głównie niefarmaceutycznych metod „walki z koronawirusem” to „kwestia ambicjonalna”. – Uznano po prostu, że z chorobą COVID-19 należy walczyć metodą niefarmaceutyczną oraz za pomocą dywanowych szczepień. Robimy to, co robią inni. Minister Zdrowia powiedział, w którymś z wywiadów, że w wakacje będziemy szczepić dzieci. Oznacza to, że preparat, nad którym nadal nie skończono prób klinicznych, zostanie zastosowany wobec populacji, która nie choruje poważnie i nie stanowi głównego czynnika propagacji epidemii. To bolesne, że osoby z tytułami naukowymi boją się głośno na ten temat mówić i wspierają swoim autorytetem takie wypowiedzi. Nie słyszałem, aby ktoś z Rady Medycznej próbował wyjaśniać wypowiedź pana Ministra – dodał.

Walka z amantadyną

Lekarz odniósł się też do leczenia Covid-19, m.in. amantadyną. – W tej chwili zastosowania amantadyny w chorobie COVID-19, abstrahując od tego, na ile jest ona skuteczna, jest leczeniem off label, czyli poza wskazaniami. W medycynie znamy i stosujemy leki off label stosunkowo często i nie ma z tego powodu dużych kontrowersji. Podobnie jest z zastosowaniem kolchicyny i budezonidu w COVID – mówił.

– Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, że pacjent otrzyma środek użyty poza oficjalnymi wskazaniami, pod warunkiem, że istnieją przesłanki – najlepiej badania, które dokumentują skuteczność danego leku w takiej sytuacji. Lekarz powinien jak najszerzej wyjaśnić tę kwestię pacjentowi – wyjaśniał Basiukiewicz.

– Walka z amantadyną za wszelką cenę nie jest warta energii, której używają jej przeciwnicy. Nie należy ona do toksycznych leków i jeżeli może zapobiec ciężkiemu przebiegowi COVID-19, wielu poważnych, także utytułowanych lekarzy ma z nią dobre doświadczenia, to nie widzę powodu, żeby tego nie robić – podsumował.

Zmowa milczenia

Basiukiewicz wskazał też, że gubernator Florydy zaprosił do debaty, jak radzić sobie z pandemią, sygnatariuszy deklaracji z Great Barrington. – Słychać wypowiedzi profesorów, także medycyny i lekarzy z zagranicy Karola Sikory, Jay Bahtasaraya, Francis Balloux, Martin Kulldorffa, Michaela Levitta, dr Scott Atlasa, którym oficjalnie nie krępuje się ust. W Polsce panuje natomiast jakaś zmowa milczenia – podkreślił.

Jak dodał, sytuacja w Polsce jest odmienna od tej na Florydzie, mimo że niedaleko jest kraj, który wybrał całkiem inną drogę w walce z koronawirusem – Szwecja. – Z tego co wiem, w Szwecji nawet lekarze w szpitalach nie noszą masek, nie wspominając o przeciętnych obywatelach. Jakieś metody niefarmaceutyczne zostały tam wprowadzone, ale nie zniszczyły one społeczeństwa, relacji międzyludzkich, nie były tak gwałtowne i ślepe jak u nas – podkreślił.

Koszty lockdownu

Lekarz zwrócił też uwagę na koszty lockdownu, jakie ponosi polskie społeczeństwo. Ścisły lockdown w ubiegłym roku przyniósł co najmniej miliard złotych start dziennie. – Oprócz kwestii gospodarczych mamy sprawy społeczne. Po trzecie, czego szczególnie nie rozumiem, mamy do czynienia z okrucieństwem i nieumiejętnością przyznania się do błędu ze strony rządzących. Chodzi mi o zamykanie szkół i trzymanie dzieci w jakiejś dyssocjalnej bańce. Do tego dochodzi zamykanie placów zabaw i boisk. To jest kompletnie bez sensu – wskazał.

Wczoraj jednak minister Adam Niedzielski miłościwie pozwolił na uprawianie sportu na świeżym powietrzu w grupie do 25 osób, w tym na zawody młodzieżowe. Będzie to możliwe od poniedziałku 19 kwietnia.

– Wiemy, że na zewnątrz ten wirus prawie się nie transmituje, na co wskazują badania np. z Irlandii Północnej. Eksperci wykazali wówczas, że poziom transmisji wirusa w otwartej przestrzeni wynosi ok. 1 promila. Jest to śladowa liczba w porównaniu do wszystkich infekcji. Zamykanie tzw. outdoorowych aktywności to jakaś pomyłka. Chciałbym dowiedzieć się, kto doradza przy takich decyzjach, na jakiej podstawie one zapadają, jak przebiega dyskusja. Szkoda, którą czynimy naszym dzieciom, jest niewyobrażalna i długo będziemy spłacać ten dług – wskazał Basiukiewicz.

Źródła: dorzeczy.pl/nczas.com

REKLAMA