Sanepid znalazł nowy sposób na działających przedsiębiorców. „Walka z wirusem przypomina działania wojenne”

Zdjęcie ilustracyjne. / foto: PxHere
Zdjęcie ilustracyjne. / foto: PxHere
REKLAMA

Sanepid przypomniał sobie o przepisie, który wprowadzono w 2010 roku, by skutecznie walczyć ze sklepami z dopalaczami. Dziś zapisy wprowadzone ponad dekadę temu wykorzystywane są do walki z przedsiębiorcami, którzy działają wbrew rozporządzeniom rządu.

Mimo slajdów na konferencjach premiera i ministra zdrowia oraz rozporządzeń wielu przedsiębiorców otworzyło swe biznesy. W restauracjach czy na siłowniach pojawiają się kontrole policji i sanepidu, które od miesięcy wystawiają mandaty i kary administracyjne.

Sanepid ma jednak poważny problem – przepisy wprowadzono niedbale, nie mają one oparcia w ustawie i sądy administracyjne masowo oddalają kary, orzekając na korzyść przedsiębiorców.

REKLAMA

Brak stanu wyjątkowego

To oczywiście efekt tego, że rząd nie zdecydował się na wprowadzenie stanu wyjątkowego. Jego ogłoszenie pozwalałoby na zgodne z prawem wprowadzenie całkowitego zakazu prowadzenia działalności gospodarczej.

Wiązałoby się to jednak między z innymi z koniecznością wypłacenia stosownych odszkodowań wszystkim przedsiębiorcom. Zgodnie z ustawą o stanie wyjątkowym „każdemu, kto poniósł stratę majątkową w następstwie ograniczenia wolności i praw człowieka i obywatela w czasie stanu nadzwyczajnego, służy roszczenie o odszkodowanie”.

Po drugie stan wyjątkowy jest ograniczony w czasie. Zgodnie z Konstytucją wprowadzany jest „na czas oznaczony, nie dłuższy niż 90 dni”, a jego przedłużenie może nastąpić raz „za zgodą Sejmu i na czas nie dłuższy niż 60 dni”. Nie byłoby zatem możliwości, by co dwa tygodnie odbywały się kolejne konferencje ministra zdrowia, na których przedłużany jest lockdownu.

Nowa broń sanepidu

W związku z tym sanepid sięga po nieco zakurzone i zapomniane już rozwiązanie, które wprowadzono w 2010 roku, by skutecznie walczyć z dopalaczami. Zastosowano je między innymi wobec przedsiębiorcy, który w weekend wynajął młodej parze salę na zorganizowanie wesela.

Powiatowy inspektor sanepidu podjął decyzję o natychmiastowym przerwaniu imprezy. Właścicielowi obiektu została wręczona decyzja o zakazie organizowania imprez i zgromadzeń, która miała klauzulę natychmiastowej wykonalności – mówi w rozmowie z money.pl asp. sztab. Mateusz Latuszewski, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Turku.

Część pomieszczeń została zaplombowana, a uczestnicy imprezy wyproszeni z lokalu. Lokal został zamknięty natychmiastowo, a dopiero później właściciel może odwoływać się do sądu. Sprawę udało się załatwić tak sprawnie, dzięki art. 27 ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Zgodnie z nim:

„w razie stwierdzenia naruszenia wymagań higienicznych i zdrowotnych, które spowodowały bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia ludzi, państwowy inspektor sanitarny nakazuje unieruchomienie zakładu pracy lub jego części (stanowiska pracy, maszyny lub innego urządzenia), zamknięcie obiektu użyteczności publicznej”.

„Działania wojenne”

Zastosowane przepisy pozwolą sanepidowi na skuteczniejsze działania przeciw przedsiębiorcom, którzy otwierają swe biznesy mimo rządowych rozporządzeń.

– Zdaniem Marka Posobkiewicza, byłego Głównego Inspektora Sanitarnego, walka z wirusem przypomina działania wojenne i jeśli łagodne środki perswazji nie pomagają w dyscyplinowaniu przedsiębiorców, należało sięgnąć po broń ostrzejszą – czytamy na portalu money.pl.

Ten przepis stosowany jest wtedy, gdy przedsiębiorca z premedytacją łamie przepisy, narażając wielu ludzi na zakażenie wirusem – podkreśla Posobkiewicz.

Na tych wszystkich imprezach: chrzcinach, weselach, imieninach czy stypach bardzo często dochodzi do masowych zakażeń i roznoszenia wirusa – dodaje.

Oczywiście ostatecznie może okazać się, że przedsiębiorcy zaczną się odwoływać do sądów i również w tych sprawach sądy staną po ich stronie. Tego jednak jak na razie nie wiemy, gdyż sanepid wcześniej praktycznie nie sięgał po to rozwiązanie.

Źródło: money.pl/nczas.com

REKLAMA