Każdy, kogo nie lubię, to Hitler. Jak lewactwo przyprawia gębę

Przyprawianie gęby.
Zniewolenie - zdj. ilustracyjne. (Fot. Iva Rajović/Unsplash)
REKLAMA

Profesor Jordan Peterson poświęcił całe godziny swoich przemówień na analizę zła reprezentowanego przez Hitlera i ideologię, za którą się chował. A że jest osobą obdarzoną nietuzinkowym intelektem i postacią, która nie zadowala się prostymi wytłumaczeniami, często przenosił cechy czyniące z Hitlera zbrodniarza w znacznie szerszy kontekst, zmuszając odbiorcę do zadawania sobie niewygodnych, nieprzyjemnych pytań, takich jak na przykład to, czy przypadkiem różnica między nami a przywódcą Trzeciej Rzeszy nie polega głównie na odmiennych okolicznościach, w jakich przyszło nam żyć.

Innymi słowy: czy to, że stawiamy się jako przeciwieństwo Hitlera, jako tak zwani dobrzy ludzie, wynika faktycznie z naszej wewnętrznej czystości, głębokiej moralności i pragnienia dobra ponad wszystkim innym, czy jest to jedynie… dzieło przypadku, wynikające z faktu, że znajdujemy się w zupełnie innym czasie, miejscu i rzeczywistości niż on. I czy gdybyśmy przenieśli się do tamtej rzeczywistości i mieli dostęp do tak ogromnej władzy, jaką dysponował – czy rzeczywiście potrafilibyśmy korzystać z niej w sposób bardziej odpowiedzialny, cywilizowany i humanitarny niż on.

Peterson wcale nie narzuca nam odpowiedzi i nie insynuuje, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy Hitlerami, tylko o tym nie wiemy – jedyne, do czego nas zachęca, to zbadanie naszych własnych fundamentów światopoglądowych i dokonanie „przeglądu” kondycji, w jakiej znajduje się nasz system moralny. Jeśli komuś samo zadanie sobie takiego pytania wydaje się czymś oburzającym, może to być pierwszym zwiastunem sugerującym, że właśnie powinien sobie takie pytania zadawać i bardzo poważnie przeanalizować odpowiedzi podsuwane mu przez sumienie.

REKLAMA

Nigdy jednak Peterson w żaden sposób nie dał do zrozumienia, że usprawiedliwia zbrodnie dokonane przez Hitlera lub jego reżim – wręcz przeciwnie. Oto kilka tytułów filmów prezentujących na YouTube fragmenty jego wykładów: „Patologia i zagrożenia ze strony narodowego socjalizmu”, „Jak zwykli ludzie zostali nazistowskimi mordercami”, „O tym, że Hitler był jeszcze gorszy, niż myślisz”. Naprawdę potrzeba bardzo dużo samozaparcia, żeby wysnuć wniosek, że ów profesor usprawiedliwiał austriackiego dyktatora lub nawet sympatyzował z nim. Ale problem Petersona polega na tym, że wobec komunizmu jest nie mniej krytyczny niż wobec nazizmu – a to w dzisiejszych czasach herezja.

I to właśnie dlatego na siłę próbuje mu się przypiąć łatkę hitlerowca. No bo przecież wiadomo, jak to działa – każdy, kto śmie krytykować marksizm, to automatycznie Hitler, nazista albo w najlepszym wypadku nowy Anders Breivik. A w drugą stronę…? Czy z każdego, kto krytykuje kapitalizm albo ruch narodowy, wolno robić komunistę albo marksistę? A gdzie tam. To jest droga jednokierunkowa. Dokładnie tak samo jak z rasizmem. Żeby mieć prawo nazwać kogoś komunistą, ta osoba musi mieć na czole wytatuowane: „Tak, potwierdzam, jestem komunistą”. Żeby nazwać kogoś faszystą lub naziolem, wystarczy tego kogoś po prostu nie lubić. Argumenty? A po co. Zbędne.

Rok temu izraelski „Haaretz” kompletnie powyciągał z kontekstu wypowiedzi Petersona i na tej podstawie wysmarował artykuł o Petersonie rewizjoniście, który śmie w ogóle stawiać Hitlera, nazizm i holokaust w świetle własnej analizy, a nie jedynej obowiązującej, poprawnej politbiurowo. Na jednym z uniwersytetów studentkę ocenzurowano, bo fragment jej pracy, w którym cytowała Petersona, komuś skojarzył się z… „przemową Hitlera”. Niejaki Troy Parfitt w ogóle poszedł na całość i napisał książkę o tym „Jak Jordan Peterson plagiatuje Adolfa Hitlera”, gdzie z dalszej treści dowiadujemy się, że ów profesor, często opierający się w swoim nauczaniu na biblijnych wartościach (mimo że nie jest do końca przekonany o istnieniu Boga), gloryfikuje nawet… Szatana.

Komiksowa wojna ideologiczna i rasowa

Ale choć trudno w to uwierzyć, wszystkie te maniakalne kretynizmy przebił w ostatnich dniach Marvel, bodaj najpopularniejszy wydawca komiksów. W serii dotyczącej przygód Kapitana Ameryki najważniejszym czarnym charakterem jest niejaki Red Skull – czyli nazista, protegowany Adolfa Hitlera. Postać wymyślona w 1941 roku przez Joe Simona i Jacka Kirby’ego (a naprawdę: Jacoba Kurtzberga), czyli jak się łatwo domyślić – ale dla pewności sprawdziłem na Wikipedii – dwóch Żydów.

Od tamtej pory mija dokładnie 80 lat i w nowym komiksie o przygodach dzielnego Kapitana znowu pojawia się Red Skull, ale tym razem już nie ze swastyką za plecami, a z… hasłami głoszonymi przez profesora Jordana Petersona. I z nawiązaniem do tytułu jego książki. Czyli nazizm Red Skulla, pierwotnie utożsamiany z reżimem Adolfa Hitlera, dziś ma być w świadomości czytelnika komiksów ucieleśniany przez profesora, który zrobił wiele dobrego nie tylko dla banalnego przypominania wszystkim, że Hitler i nazizm to zło – ale dla głębszej analizy dotyczącej źródeł tego zła. Bo tylko zrozumienie genezy zła może pomóc w skutecznej walce z nim. A w ramach podziękowania za swój wysiłek Peterson został przedstawiony jako współczesny naziol. Za karę, że nie skupia się na demaskowaniu wyłącznie nazizmu, ale również komunizmu i marksizmu.

W przypadku współczesnego lewactwa stare porzekadło ewaluowało już do swojej zaawansowanej postaci: kto nie jest z nami w stu procentach, ten jest całkowicie przeciwko nam. Jeśli Peterson nie lubi lewactwa, to nie szkodzi, że gardzi również nazizmem – i tak zrobimy z niego naziola.

Gównianego, ale jednak smaczku dodaje sprawie fakt, że autorem scenariusza do tego odcinka komiksu jest znany lewacki autorytet, czarnoskóry Ta-Nehisi Coates, autor książek, publicysta m.in. „New York Times Magazine”, syn aktywisty „Czarnych Panter”. Jak widać, wojna ideologiczna i rasowa w Stanach doszła już do etapu, w którym potężne działa trzeba wytaczać nawet w obszarze komiksów. Żadne potencjalne pole chorej marksistowskiej indoktrynacji nie może pozostać bez opieki.

Zakończę swój tekst opisem… starego mema, który z czasem jedynie zyskuje na aktualności. Ubrany w dziecięcą piżamkę Adolf steruje latającym dywanem i zostawia za sobą ślad w postaci tęczy, a podpis obrazka głosi: „Każdy, kogo nie lubię, to Hitler: dziecięcy elementarz dyskusji politycznej”.

Razprozak


Najwyższy Czas - tygodnik.

REKLAMA