Szykuje się wielki exodus lekarzy. Dramatu polskich pacjentów końca nie widać

Prof. Andrzej Matyja. / foto: YouTube
REKLAMA

„Po pandemii szykuje się exodus lekarzy. Nie tylko za granicę, bo przede wszystkim ze szpitali publicznych do prywatnych” – podaje „Rzeczpospolita”.

Na początku tygodnia prezes Naczelnej Rady Lekarskiej prof. Andrzej Matyja poinformował o bardzo niepokojącym zjawisku. Odnotowywana jest bowiem rekordowa liczba lekarzy, którzy chcą wyjechać z Polski.

Już w pierwszym kwartale br. medycy pobrali w okręgowych izbach lekarskich prawie 200 zaświadczeń potrzebnych do podjęcia pracy za granicą. Profesor zaznaczył przy tym, że bez wyraźnej poprawy sytuacji po epidemii nie będzie miał kto leczyć polskich pacjentów.

REKLAMA

W piątek temat ten poruszyła „Rzeczpospolita”. Dziennikarze gazety zwracają uwagę, że według związkowców równie groźne co wyjazdy z kraju, są przejścia do szpitali prywatnych. „Rz” pisze, że „exodus” medyków miałby nastąpić po pandemii.

Dziennik podaje, że przyczyną takie stanu rzeczy są przedstawione przez Ministerstwo Zdrowia propozycje minimalnego wynagrodzenia lekarzy specjalistów pracujących w szpitalach publicznych.

W lutym 2018 roku zostało zawarte porozumienie dzięki, któremu specjaliści mogą dziś liczyć na pensje rzędu 6,75 tys. zł brutto. Ministerstwo zaproponowało zmiany, wedle których mają zarobić 19 zł więcej. De facto jednak – jak wylicza „RP” – i tak stracą. Dlaczego? Trzy lata temu ich wynagrodzenie stanowiło 1,6 przeciętnej pensji, dzisiaj stanowi ok. 1,3 tej kwoty.

Popandemiczny exodus jeszcze bardziej pogłębi kryzys kadrowy, który w pełni obnażony został właśnie przez epidemię koronawirusa.

Prezes NRL mocno skrytykował propozycje płac dla lekarzy, stwierdzając, że są zdecydowanie za niskie. Potępił też kuriozalne pomysły, żeby funkcję lekarza lub pielęgniarki miał pełnić „asystent” czy „opiekun”.

Prof. Matyja jest zadania, że rząd podejmuje próbę „załatania dziury pokoleniowej” bez ponoszenia wysokich kosztów kształcenia zasadniczego personelu medycznego, poprzez ściąganie specjalistów z zagranicy, przede wszystkim z Ukrainy.

Uniwersytet Medyczny w Krakowie, już w ubiegłym roku obliczył, że po pandemii 15 proc. lekarzy chce zniknąć z polskiego rynku pracy. Z tej grupy ok. 9 proc. ma zamiar wyjechać z kraju, a reszta deklaruje odejście z zawodu. Ze szpitali ma też zniknąć co dziesiąta pielęgniarka.

Wiele więc wskazuje na to, że los polskich pacjentów zamiast się poprawiać będzie się pogarszał. Jeszcze przed wybuchem epidemii szpitale, przychodnie, lekarze – kojarzyły się Polakom z kolejkami i frustracją wynikającą z przeciągającym się leczeniem. Później nastąpiła blokada służby zdrowia i dramat związany z COVID-19. Po pandemii czekają nas kolejne problemy.

Źródła: Kresy.pl, „Rzeczpospolita”

REKLAMA