Polska w światowej czołówce w liczbie zgonów na milion. Chirurg wskazuje powody

Transport pacjenta z podejrzeniem koronawirusa / Fot. PAP
Transport pacjenta z koronawirusem - zdj. ilustracyjne / Fot. PAP
REKLAMA

Polska notuje w ostatnich tygodniach jeden z najwyższych odsetków zgonów na COVID-19 na świecie. Dlaczego tak się dzieje? Wyjaśnia to chirurg Paweł Szakoła ze szpitala wojewódzkiego.

W ostatnich siedmiu dniach w Polsce zmarło 90 osób na milion mieszkańców z powodu COVID-19. Plasuje to nasz kraj na 7. miejscu na świecie.

Gorsze statystyki są jedynie na Węgrzech, w Urugwaju, Bośni i Hercegowinie, Macedonii Północnej, Bułgarii i Curacao.

REKLAMA

To zgony wyłącznie z powodu COVID-19 lub COVID-19 z chorobami współistniejącymi. Nie można zapominać, że do tego należy doliczyć ponad 100 tysięcy nadmiarowych zgonów względem średniej ostatnich lat, nieprzypisanych do COVID-19, które są następstwem przede wszystkim zamknięcia służby zdrowia dla dużej części pacjentów nie-covidowych oraz strachu wywołanego wśród społeczeństwa.

Dlaczego mimo podporządkowania służby zdrowia panu covidowi Polska i tak notuje katastrofalne wyniki w liczbie zgonów na tę chorobę?

Na konferencji prasowej wyjaśnił to doktor Szakoła ze Szczecina.

Jako chirurdzy ogólni, naczyniowi, obserwujemy u pacjentów powikłania zakrzepowo-zatorowe, niedokrwienia trzewi, kończyn. Jesteśmy jednostką centralną dla całego województwa, pacjenci potrafią przyjechać do nas po kilkunastu godzinach od potwierdzenia miejsca w naszej placówce. Niestety, czekając kilkanaście godzin na leczenie operacyjne ze wskazań życiowych, nie mają do końca szans na to, żeby to leczenie się udało – powiedział dziennikarzom.

Zaznaczył, że pacjent czekający długo na pilne interwencje chirurgiczne, dodatkowo przyjeżdżający z ostrą niewydolnością oddechową „nie ma szans na skuteczną terapię”.

Chirurg wskazał, że w ubiegły weekend na oddziale pojawiło się czterech pacjentów – żaden z nich nie przeżył 12 godzin od interwencji.

Trafiają do nas pacjenci w bardzo ciężkim stanie, którym w pewnym momencie ciężko pomóc, nawet gdy chodzi o samą niewydolność oddechową, a dodatkowo dochodzi leczenie operacyjne, które jest dla nich w większości mocno obciążające – wyjaśnił Szakoła.

Podkreślił, że problemem jest to, że pacjenci dojeżdżają za późno lub w stanie skrajnie ciężkim. – Nasze statystyki uległy drastycznemu pogorszeniu, jeśli chodzi o liczbę zgonów na oddziale – przyznał lekarz.

REKLAMA