Dwusetna rocznica śmierci Napoleona będzie obchodzona 5 maja także przez prezydenta Emmanuela Macrona. W programie obchodów rocznicy jest złożenie wieńca na jego grobie w mauzoleum na Placu Inwalidów i przemówienie w Institut de France.
Rocznica wywoływała kontrowersje. Napoleon jest np. dla lewicy grabarzem rewolucji, jedna z pań ministrów nazywała go… mizoginem. Lewica widzi w nim tyrana, zwolennika niewolnictwa. W Rouen wywieziono z centrum jego pomnik.
Warto tu przypomnieć np. opinie Jean-Louisa Debre, gaullisty, b. ministra i b. prezesa Rady Konstytucyjnej, który mówił, że „nie należy przesadzać z celebrowaniem Napoleona, bo to będzie odebrane, jako prowokacja”. Na lewicy Napoleona nazywa się wprost „zdrajcą i grabarzem republiki”. Jednak dla Francuzów to jedna z najważniejszych postaci historycznych.
Zapewne dlatego, jeszcze 10 marca rząd zapowiedział jednak „upamiętnienie” Napoleona. W komunikacie stwierdzono, że pomimo wszystko Cesarz był „ważną postacią w naszej historii”.
Nie brakuje jednak „poprawnych historycznie” tłumaczeń i wyjaśnień. Rzecznik rządu Gabriel Attal mówi, należy patrzyć na Napoleona z „szeroko otwartymi oczami” i weryfikować jego działania, które „dziś wydają się wątpliwe”. W oddawanych mu hołdach powinno się, zdaniem rzecznika, pokazywać „wszystkie sprzeczności”.
Attal dodał, że w upamiętnieniu rocznicy przez prezydenta Emmanuela Macrona nie będzie „anachronicznego odczytywania historii”. Można się spodziewać wydobywania elementów, które bonapartyzm przejął z dorobku rewolucji i utrwalił, „kładąc podwaliny pod nowoczesne państwo”.
Do tej pory przygotowania do obchodów rocznicy śmierci Cesarza były przeprowadzane raczej na marginesie państwa. Stawiano na dyskusje historyków i lokalne uroczystości.
Źródło: AFP/ VA