Brudna prawda o energii odnawialnej. Ekolog nie zostawia na niej suchej nitki

Panele słoneczne oraz farma wiatrowa - zdjęcie ilustracyjne. / foto: Flickr/PxHere (kolaż)
REKLAMA

W ubiegłym roku świat obiegły informacje o tym, że we Francji powstały niedobory energii i kraj postanowił wrócić do węgla. Podobne problemy z energią miał Teksas, a także Kalifornia.

– Brzydka prawda o energii odnawialnej – to tytuł artykułu Tylera Durdena.

Tzw. zielona energia forsowana jest nie tylko na Zachodzie Europy i w Stanach Zjednoczonych, ale także w Polsce.

REKLAMA

Krajowy Plan Odbudowy

Portal money.pl dotarł do planów rządu, które znalazły się w Krajowym Planie Odbudowy. Jednym z priorytetów ma być m.in. walka z zanieczyszczeniem powietrza.

W jej ramach m.in. plan transformacji energetycznej i ogromne wsparcie dla sektora energii odnawialnej. Z założeń projektu wynika, że węgiel, jako źródło ogrzewania, ma zniknąć w miastach do 2030 roku, a na wsiach do 2040 roku.

Ponadto planowane jest jest wprowadzenie w dużych miastach (powyżej 100 tys. mieszkańców – red.) tzw. stref czystego transportu, do których nie wjadą stare samochody emitujące dużą ilość spalin. W takich miastach zamawiane mają być już tylko autobusy elektryczne i na wodór.

Nieznany plan PiS i Lewicy. Ukryli te zmiany w Krajowym Planie Odbudowy

Zamilczany problem

– Jeśli cofniemy się o kilka miesięcy wstecz, w Kalifornii w sierpniu nastąpiły trwające przerwy w dostawie energii, które zdaniem urzędników stanowych i innych nie mają nic wspólnego ze znacznym uzależnieniem stanu od energii słonecznej i wiatrowej. Stanowa komisja nie zgadza się z tym – czytamy na stronie zerohedge.com.

Autor zwraca uwagę, że mimo, iż rzekomo panele słoneczne działają lepiej w chłodniejsze dni, to zimowe mrozy bywają dla nich drastyczne, a do tego dochodzi kwestia zachmurzenia.

Durden przytacza raport California Public Utilities Commission na temat turbin wiatrowych, z którego wynika, że pozyskiwanie z nich energii nie jest stabilne i waha się w zależności od godziny. W przypadku zwiększonego zapotrzebowania w godzinach popołudniowych i wieczornych konieczne było „nagłe zmniejszenie obciążenia w celu utrzymania niezawodności systemu”.

– (…) wytwarzanie energii wiatrowej i słonecznej występuje sporadycznie, a ta nieciągłość jest problemem. Ten problem jest nadal zaniedbywany w narracji dotyczącej energii odnawialnej w głównym nurcie – przypomina autor. Cytuje też artykuł ekologa Michaela Shellenbergera dla „Forbes”.

Ekolog miażdży OZE

W piśmie tym Shellenberger wyjaśnił, że Teksas i Kalifornia są dobrymi przykładami tego, dlaczego do sieci należy dodać mniej energii słonecznej i wiatrowej, a nie więcej. – Ponieważ im więcej jest mocy odnawialnych, tym większe jest ryzyko blackoutu – pisał.

– Słońce i wiatr to zależne od pogody źródła energii odnawialnej i, jak pokazują wydarzenia w Teksasie i Kalifornii, są niestabilne – dodawał. Wskazał również na Niemcy, gdzie audyt planów transformacji energetycznej kraju wykazał, że niektóre prognozy były zbyt optymistyczne, a inne wręcz niewiarygodne.

Innym problemem jest kwestia wyższych kosztów za energię ze źródeł odnawialnych, które jak na razie są po prostu nieopłacalne – gdyby było inaczej, to na wolnym rynku takie rozwiązania zyskałyby przewagę. Stosowanie takich rozwiązań pod „widzimisię” centralnych planistów jest działaniem ze szkodą dla cywilizacji, zauważa ekolog.

– Oznacza to, że im więcej miliardów zostanie zainwestowanych w źródła energii odnawialnej, tym większe jest ryzyko kolejnych awarii. Być może w pewnym momencie, jeśli wiatr i słońce staną się głównymi źródłami energii władze będą musiały wprowadzić planowane przerwy w dostawie energii – podsumowuje Durden, na podstawie wniosków przedstawionych przez Michaela Shellenbergera.

REKLAMA