Szok nad Sekwaną. Połowa Francuzów poparłaby wojskowy zamach przywracający w kraju porządek i bezpieczeństwo

Parada wojskowa na paryskich Polach Elizejskich. Zdjęcia: EPA/IAN LANGSDON Dostawca: PAP/EPA.
Parada wojskowa na paryskich Polach Elizejskich. Zdjęcia: EPA/IAN LANGSDON Dostawca: PAP/EPA.
REKLAMA

Az 49 procent Francuzów poparłoby zaprowadzenie w kraju porządku i bezpieczeństwa nawet bez zgody rządu. De facto oznacza to poparcie dla wojskowego zamachu stanu.

Wyniki sondażu przeprowadzony przez Harris Interactive zaszokowały rząd i opinię publiczną we Francji.

Badanie zostało przeprowadzone po tym, jak 20 generałów, w tym były dowódca Legii Cudzoziemskiej i ponad 1000 wyższych wojskowych pozostających na służbie i już poza nią, podpisało list wzywający prezydenta Macrona do obrony Republiki przed islamizacją i szaleństwem fanatycznej lewicy „gardzącej własnym krajem”.

REKLAMA

Władze już podjęły represyjne działania przeciwko sygnatariuszom i zapowiadają wydalenie ich ze służby.

Tymczasem zdecydowana większość Francuzów – 58 procent stwierdziło, że popiera wojskowych i byłych wojskowych, którzy podpisali list, a największe poparcie okazali ci, którzy wspierają partie prawicowe, takie jak Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen (RN).

Aż 86 procent respondentów zgodziło się z sygnatariuszami, że prawa Republiki Francuskiej nie obowiązują już na całym jej terytorium.

74 procent zgodziło się, że aktywizm „antyrasistowski” wywołał odwrotny skutek, niż oczekiwano. Prowadzi do coraz większych konfliktów rasowych zamiast łagodzić je i jest wykorzystywany w walce politycznej.

„Dzisiaj niektórzy mówią o rasizmie, pochodzeniu i teoriach dekolonizacji. Ale w tych warunkach jest to wojna rasowa, której chcą ci nienawistni i fanatyczni zwolennicy (lewaccy działacze – przyp. red.). Gardzą naszym krajem, jego tradycjami, jego kulturą i niszcząc jego przeszłość i historię chcą, aby rozpadł się”– pisali wojskowi w liście.

Prawdziwy szok wywołało jednak to, że aż czterdzieści dziewięć procent opowiedziało się za interwencją wojskową w celu zagwarantowania porządku i bezpieczeństwa we Francji i to bez nakazu rządu. De facto oznacza to poparcie dla wojskowego zamachu stanu.

Po publikacji listu, Le Pen powiedziała, że ​​zgadza się z opiniami sygnatariuszy i poprosiła ich o przyłączenie się do jej ruchu.

Zapraszam was do przyłączenia się do naszego ruchu i wzięcia udziału w bitwie, która się rozpoczyna – powiedziała Le Pen. Polityk prowadzi w sondażach przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi.

REKLAMA