Unijna polityka klimatyczna coraz bardziej będzie uderzała w konkurencyjność polskich firm i coraz bardziej zubożała polskie społeczeństwo. To wina naszych polityków, którzy zgadzają się na realizację tej szkodliwej polityki. Oni z kolei nie mogliby tego robić, gdyby nie zostali wybrani przez wyborców, a wcześniej gdyby ci ostatni nie zagłosowali za przystąpieniem naszego kraju do Unii Europejskiej.
Nie żal mi tych, którzy w referendum akcesyjnym w 2003 roku głosowali za wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej, by potem narzekać na wzrost cen paliw i papierosów, a teraz narzekają na podwyżki cen energii elektrycznej, ciepła i odbioru odpadów.
Nie żal mi tych, którzy głosowali na PiS (wcześniej na PO czy lewicę) i narzekają na wysokie podatki, inflację i spadającą siłę nabywczą ciężko zarabianych pieniędzy. Żal mi natomiast tych mniejszościowych wyborców, którzy w referendum głosowali przeciwko wejściu do UE, a w wyborach za opcją, która postulowała obniżki podatków, a mimo to za towary i usługi muszą płacić coraz wyższe ceny i coraz więcej zabiera im fiskus. Tylko dlatego, że mamy demokrację, a głosująca większość jest głupia.
Ostrołęka C
Kontrolowane przez państwo koncerny Energa i Enea zrezygnowały z kontynuacji budowy gotowego w 20 proc. bardzo nowoczesnego bloku energetycznego na węgiel kamienny Ostrołęka C. Budowa pochłonęła 1,3 mld złotych z planowanych 6,76 mld złotych. Teraz do tego dojdą koszty rozbiórki. Rezygnacja z budowy elektrowni w Ostrołęce to pomnik głupoty polskich polityków, ale i Unii Europejskiej, która po trupach promuje absurdalną politykę klimatyczną, za którą MY musimy płacić! To, co się stało w Ostrołęce, to zniszczenie potencjału całego społeczeństwa. Żaden prywatny inwestor by się na coś takiego nie zgodził, nigdy by czegoś takiego nie zrobił.
Natomiast ponieważ wpływy z podatków są niczyje, to państwo pozwala sobie na takie marnotrawstwo. Najpierw inwestuje gigantyczne pieniądze, a potem to zaprzepaszcza. Co więcej, zrezygnowano z budowy wydajnego bloku energetycznego (sprawność prawie 50 proc., podczas gdy funkcjonujące jeszcze bloki budowane w latach siedemdziesiątych mają sprawność na poziomie 30 proc.), mimo że z roku rok w Polsce coraz bardziej brakuje energii elektrycznej i coraz więcej się jej importuje z zagranicy. Dla porównania – jak informował na kanale Tomasz Sommer Extra zmarły niedawno inżynier Marek Zadrożniak – wybudowanie farm wiatrowych, które dostarczyłyby takiej samej ilości energii, kosztowałoby… 66 mld złotych. Dziesięć razy drożej!
Polscy politycy, którzy zgadzają się na unijną politykę energetyczną, to destruktorzy, którzy powinni zostać ukarani za to, że zgodzili się na realizowanie takiej totalnie antypolskiej polityki. Polityka ta jest nie tylko destrukcją polskiego górnictwa i sektora polskiej energetyki węglowej, ale jednocześnie uderza i niszczy całą gospodarkę, bo przecież cała gospodarka korzysta z energii elektrycznej i cieplnej. Wzrost jej cen powoduje utratę konkurencyjności, co jednocześnie odczuje całe społeczeństwo, bo i ceny wszystkich produktów będą wyższe. Polityka ta zuboża całe społeczeństwo. Tak jak zubożyło Polaków wynegocjowanie swego czasu przez polityków wysokich cen gazu sprowadzanego z Rosji. – Według badania GFK Purchasing Power Europe 2020, poziom zamożności Polaków sytuuje nas na 28 miejscu w Europie. Według ostatnich danych Eurostatu, pod względem zarobków netto Polacy są na ósmym miejscu od końca! Mamy gigantyczną inflację, gigantyczny wzrost cen, który widać właściwie wszędzie – powiedział podczas konferencji prasowej poseł Konfederacji Artur Dziambor. – To jest miara tego, jak ten rząd rządzi – dodał polityk.
Jeszcze zanim weszliśmy do Unii, rząd Jerzego Buzka zlikwidował około jednej trzeciej istniejącego wtedy górnictwa węgla kamiennego. Potem zamiast prywatyzować, kolejne rządy zamykały następne kopalnie. Efekt tej absurdalnej unijno-polskiej polityki jest taki, że Polska wyrzeka się taniego surowca, którego ma pod dostatkiem, a tym samym rezygnuje z niezależności energetycznej. Co więcej, ostatnie decyzje rządu PiS na temat całkowitego pozamykania kopalń oznaczają, że konieczny będzie coraz większy import węgla z zagranicy. Czy na tym polega budowa bezpieczeństwa energetycznego, by bez żadnych wątpliwości przyjmować wszystko, czego żąda Bruksela? Tłumaczy to na swoim blogu ekspert energetyczny Andrzej Szczęśniak: „Dzisiaj decyzje o losach dużych inwestycji, a już szczególnie branż strategicznych, takich jak energetyka, zapadają w Brukseli. To w końcu największe zgromadzenie lobbystów, grup wpływu i nacisku. A układ sił wygląda tam nieciekawie dla nas: źródła odnawialne dominują absolutnie, mają po swojej stronie prawie wszystkich polityków, potrafili zmienić te ułomne źródła generacji w swoisty przedmiot kultu. Nic więc dziwnego, że ciągle słyszymy stamtąd hymny na cześć energii odnawialnej”. Tymczasem będąca już poza UE Wielka Brytania planuje właśnie budowę nowej kopalni węgla.
Spekulacja CO²
Były kandydat na prezydenta RP i wegetarianin Szymon Hołownia domaga się, by do roku 2050 Polska była krajem tzw. neutralnym klimatycznie. Ludzie nie mają pojęcia, z czym się to będzie wiązało – i będą na niego głosowali. Gdyby wiedzieli, nie dostałby złamanego głosu jako wielki szkodnik, który chce zdewastować finanse każdej polskiej rodziny. Dlaczego uczciwie nie powie: „Domagam się, by Polacy płacili znacznie wyższe rachunki za prąd!”? Bo to będzie skutkiem doprowadzenia do urojonej neutralności klimatycznej. Jak oszacował Krajowy Ośrodek Bilansowania i Zarządzania Emisjami, w 2020 roku statystyczne gospodarstwo domowe za emisję dwutlenku węgla płaciło w swoich rachunkach za energię elektryczną 226 zł, a w 2030 roku będzie to już 893 zł! – Kapitulacja kosztuje. Kapitulacja w sprawie unijnej polityki klimatycznej. Kapitulacja, którą rząd w Warszawie przeprowadził wobec zamierzeń Brukseli, będzie kosztowała każdego Polaka, każdą Polską rodzinę – stwierdził poseł Konfederacji Robert Winnicki.
To rezultat przede wszystkim wdrożonego przez Unię Europejską systemu handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla. Celem było zmniejszenie konkurencyjności energetyki węglowej wobec odnawialnych źródeł energii. Jednak jak na portalu solidarnosckatowice.pl zauważa prof. dr hab. inż. Władysław Mielczarski z Instytutu Elektroenergetyki Politechniki Łódzkiej, Komisja Europejska „straciła kontrolę nad cenami CO2, które dzisiaj kształtują spekulanci. W założeniu system ETS miał wspomagać i stymulować transformację energetyczną. Rzeczywiście mógłby odgrywać taką rolę, gdyby ceny uprawnień emisyjnych były umiarkowane. Jednak obecne ceny są niszczące dla europejskich gospodarek. (…) Jeśli ta bańka nie zostanie jak najszybciej przekłuta przez Komisję Europejską, konsekwencje gospodarcze będą katastrofalne. Idea transformacji energetycznej i przemysłowej legnie w gruzach, bo po prostu nie zostanie nic, co można by transformować”.
Pozwolenia na emisję dwutlenku węgla, które na początku 2018 roku kosztowały poniżej 10 euro/t, w marcu br. sięgnęły 43 euro/t. Przy tej cenie ich udział w hurtowej cenie energii elektrycznej wynosi ok. 70 proc.! W efekcie koncerny energetycznie nie mają pieniędzy na rzeczywiście potrzebne inwestycje. Prof. Mielczarski dodaje, że jeśli na koniec 2021 roku pozwolenia na emisję CO2 będą kosztować – jak prognozują fundusze hedgingowe – 100 euro/t, to energia zdrożeje o około 150 procent.
Destrukcja klimatyczna
Każdy kraj członkowski UE może starać się minimalizować szkodliwe skutki unijnych absurdów regulacyjnych albo dolewać oliwy do ognia, nie oglądając się na interes własnych obywateli. Może mieć podstawową stawkę VAT na najniższym dopuszczonym przez Brukselę poziomie 15 proc. lub go windować, jak Polska, do 23 proc. Może zgodnie z unijnymi wymogami organizować recykling, ale tak, by było to jak najmniej szkodliwe dla naszych kieszeni, a nie dodatkowo de facto komunalizować i monopolizować całą branżę (dzieło PO), co jest najgorszym rozwiązaniem z możliwych. Akcyzę od paliw i energii elektrycznej może zostawić na najniższym dozwolonym przez Brukselę poziomie i stosować wszelkie dopuszczalne redukcje i ulgi podatkowe, jak w tym drugim przypadku robią Niemcy, lub do akcyzy dołożyć jeszcze inne podatki, jak robi to Polska (np. opłata mocowa w energii elektrycznej czy opłata paliwowa i opłata emisyjna w paliwach).
W ten sposób przez politykę energetyczno-klimatyczną Unii Europejskiej, grzecznie wdrażaną przez polskie rządy, poziom życia całego społeczeństwa jest znacznie niższy, niż mógłby być bez tych przepisów, a wkrótce będzie to wyglądało jeszcze gorzej. Do tego dochodzą inne szkodliwe unijne regulacje, które uderzają praktycznie w każdy sektor gospodarki. Już w ramach przygotowań do członkostwa w Unii Europejskiej i dostosowywania się do unijnego prawa wprowadzono w Polsce VAT i podnoszono akcyzę na paliwa i papierosy. To wszystko po to, by gospodarki krajów Europy Środkowej, które wchodziły do Unii i miały przewagę w niższych kosztach pracy, straciły tę konkurencyjność wobec firm z Europy Zachodniej poprzez rosnące koszty energii i wyższe opodatkowanie.
Można powiedzieć: „Chcieliście Unii? No to ją macie!”. Należy jednak zadać też pytanie, czy destrukcja polskiej energetyki węglowej była w traktatach unijnych, kiedy wchodziliśmy do Eurokołchozu. Otóż już w 1993 roku Unia Europejska ratyfikowała Konwencję Klimatyczną, a w Traktacie o Funkcjonowaniu UE znalazł się przepis o obowiązku „promowania na płaszczyźnie międzynarodowej środków zmierzających do rozwiązywania regionalnych lub światowych problemów w dziedzinie środowiska, w szczególności zwalczania zmian klimatu”. Czy polscy politycy namawiający do Anszlusu informowali Polaków przed referendum akcesyjnym o tym niebezpieczeństwie? Nie! Wręcz przeciwnie! W Unii widzieli wyłącznie pozytywy, a ci, co krytykowali Unię albo tylko przedstawiali prawdziwy stan rzeczy, byli brutalnie uciszani. Przykładem na to był choćby dr hab. Andrzej Misiołek, nauczyciel akademicki, były lider śląskich struktur i członek władz centralnych UPR, który został zwolniony z dwóch uczelni za… zorganizowanie konferencji eurosceptycznej.
1 maja 2021 roku przypada 17. rocznica przystąpienia Polski do Unii Europejskiej.